Cześć miśki! :* Nie trzeba chyba nikomu przypominać, jaka dziś data. Mam nadzieję, że cieszycie się równie mocno jak ja. To opowiadanie co prawda jest stosunkowo dość młode i nie zdążyłam jeszcze się z Wami zaprzyjaźnić w takim stopniu, jaki by mi odpowiadał, ale mimo wszystko chciałabym Wam dzisiaj złożyć życzenia. Pewnie w większości przypadków słyszycie na samym początku "wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności...", więc nie zerwę z kanonem i właśnie tego Wam życzę najpierw :) Myślę jednak, że to dość ważne, dlatego też postanowiłam nie być oryginalna :D Poza tym oczywiście życzę Wam dużo uśmiechu, błogosławieństwa Bożego na każdy dzień; abyście zawsze otaczały się prawdziwymi przyjaciółmi, którzy nie opuszczą Was niezależnie od sytuacji; mnóstwo miłości; jak najmniej trosk; samych sukcesów niezależnie od tego, jaką drogą podążacie; abyście spędziły te święta w gronie najbliższych osób; mnóstwo książek pod choinką (i oczywiście innych prezentów); niekończących się zapasów mandarynek; aby wena nigdy Was nie opuszczała; abyście zawsze miały wiele ciekawych pomysłów (po lekturze Waszych opowiadań mogę z czystym sercem stwierdzić, że już tak jest); i oczywiście spełnienia tych najskrytszych marzeń, o których tylko Wy wiecie! :*
Ja jestem dość dziwną istotą i już w listopadzie myślałam o Bożym Narodzeniu, nie wspominając o podjętych w tym celu działaniach :D Jednym z nich było stworzenie na youtube playlisty świątecznej. Taaak, w listopadzie zaczęłam już słuchać takich piosenek :D ›Tutaj‹ macie do niej link, w razie gdyby ktoś chciał zajrzeć :).
Nie jestem w stanie dać Wam innego prezentu jak tylko czegoś, co bym napisała, a więc ofiaruję Wam miniaturkę świąteczną :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo - szczerze mówiąc - nieczęsto zdarza mi się pisać miniaturki (właściwie wcale :D). Zrobiłam w jej przypadku coś, czego nigdy nie praktykowałam, a mianowicie pokazałam przyjaciółkom i spodobała im się, a więc mam nadzieję, że i Was nie zawiodę :).
"Święty Mikołaj"
Ostatni tydzień przed świętami, a ty takie numery odwalasz, pomyślałam ze złością.
Chociaż nogi po woli odmawiały mi posłuszeństwa, to jednak nie mogłam sobie pozwolić na swobodny marsz. Zaledwie kilka minut dzieliło mnie od pewnego szlabanu za spóźnienie się na lekcje u profesor McGonagall, a sala niestety była oddalona o lata świetlne od mojego dormitorium. Nieczęsto zdarzało mi się zaspać, jednak to był właśnie jeden z tych nieczęstych wypadków.
- Świetnie – warknęłam, kiedy w końcu znalazłam się na odpowiednim korytarzu. Przed klasą nie było nikogo, a więc zdążyli już wejść do środka.
Westchnęłam, poprawiając się nerwowo i kiedy moja ręka zaciśnięta w pięść uderzyła już niemal w drewniane drzwi, groźny głos wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia, w efekcie czego podskoczyłam.
- Granger, godziny ci się pomieszały? – zapytał zgryźliwie Draco Malfoy, czyli największe zło w ludzkiej postaci. Pokręciłam oczami z dezaprobatą i nie bacząc na jakiekolwiek reakcje z jego strony, zapukałam do klasy. Weszłam z pokorną miną, a tlenione usposobienie wredności ruszyło za mną.
- Przepraszam za spóźnienie…
- Nie szkodzi, panno Granger – profesor McGonagall uśmiechnęła się ciepło. Przez chwilę myślałam, że to wyobraźnia płatała mi figle. Liczyłam na naganę…
- Ja również – powiedział Malfoy, stając obok mnie.
- Dobrze, dobrze – mruknęła, machając ręką. – Ale usiądźcie już, bo w tym momencie przeszkadzacie mi w lekcji.
Zarumieniłam się. Oczy wszystkich w klasie zwrócone były w naszą stronę. Czym prędzej zajęłam więc jedno z wolnych miejsc w ostatniej ławce i rozpakowałam książki. Właściciel perfekcyjnie ułożonych włosów naznaczonych tytułem „spędziłem nad nimi cały ranek, ale mają wyglądać, jakby trwało to zaledwie sekundę”, o dziwo usiadł obok.
- Malfoy, czy ty dzisiaj zamierzasz mnie prześladować? – warknęłam.
- Panno Spostrzegawcza-Inaczej, Łasic chyba podkochuje się w Zabinim, bo usiadł obok niego - swoją drogą, niech się lepiej zastanowi nad orientacją, faceci to jednak są dość wybredni, wiec ma małe szanse – a więc jedyne wolne miejsce - o zgrozo! - jest obok ciebie – wyjaśnił tonem, który brzmiał, jakby miał do czynienia z małym, niedoświadczonym dzieckiem.
Zarumieniłam się. Czasami bywałam aż nazbyt uprzedzona, co nie zmieniało faktu, że wybielony osobnik zamieszkujący tą samą planetę co ja działał na mnie jak płachta na byka. Sama myśl o jego istnieniu była denerwująca, nie wspominając o konwersacji.
- Otwórzcie podręczniki na 17 stronie – powiedziała McGonagall.
Komplikacje w przemianę w iguanę.
- Celowo pominęłam ten temat we wrześniu… czy ktoś jednak zapoznał się z nim głębiej?
Moja ręka niemal automatycznie wystrzeliła w górę. Nauczycielka uśmiechnęła się ciepło i kiwnęła głową. Odpowiedziałam oczywiście poprawnie.
- Świetnie, pięć punktów dla Gryffindoru.
- Niektórzy to się w ogóle nie zmienią – burknął Malfoy, przyglądając mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Słucham? – rzuciłam mu mordercze spojrzenie mówiące, że dla jego własnego bezpieczeństwa lepiej będzie, jeśli przestanie się odzywać. Oczywiście nic sobie z tego nie zrobił.
- Jak zwykle przemądrzała… Uważasz, że te pierdoły przydają ci się w życiu?
- Cóż, tobie z pewnością nie, już i tak jesteś fretką.
Rzucił mi wrogie spojrzenie. Prychnęłam ostentacyjnie, podpierając głowę na rękach.
- Ale przystojną fretką, co nie?
Przez chwilę nie wiedziałam o czym mówił, bowiem starałam się wsłuchiwać w wykład.
- Jako fretka? Owszem, w swojej jedynej słusznej postaci wyglądasz jeszcze w miarę znośnie, ale okropnie śmierdzisz – powachlowałam ręką przed nosem.
- Zabawne – pokręcił oczami. – Granger, jesteś urocza.
- Co?!
Jego rozbawiona mina powiedziała mi wszystko. Chciał mnie po prostu wyprowadzić z równowagi i oczywiście udało mu się.
- Owszem – przytaknął.
- Panno Granger, panie Malfoy – nauczycielka stanęła obok naszego stolika ze skrzyżowanymi rękoma. Patrzyła na nas rozczarowanym wzrokiem. – Czyżby tak bardzo nudził was wykład, czy może macie pewne uwagi? Oczywiście podzielcie się nimi ze mną, jestem bardzo ciekawa nowych opinii na pewne tematy szczególnie, jeśli pochodzą z ambitnych konwersacji.
- Przepraszam, pani profesor.
- Chciałem tylko wytłumaczyć pannie Granger – Malfoy, jak zwykle, zgrywał kretyna. Chociaż jak na mój gust wcale nie musiał zgrywać, natura już dostatecznie dobrze przygotowała go do roli totalnej pomyłki społeczeństwa – że nie powinna podczas lekcji tak bardzo uwypuklać swojego zainteresowania moją osobą.
Kilka osób zachichotała, a ja jedynie wzniosłam oczy ku niebu.
- Dostatecznie duże musi być pana zainteresowanie, skoro poświęca pan czas moich wykładów na tego typu rozmowy – nauczycielka pokręciła głową. – Zostaniecie obydwoje po lekcji.
Kiedy odeszła, zabiłam Malfoy’a wzrokiem. Padł na ławkę z przerażonym wyrazem twarzy.
Pół godziny później staliśmy obok jej biurka.
- Cóż – wstała, zamykając szufladę. – Wiecie doskonale, jaki jest mój stosunek do niesubordynacji… jest to jednak wasz pierwszy wybryk tego typu, więc mam pewien pomysł odnośnie kary.
~*~*~*~
- Ginny, ja tak nigdzie nie wyjdę! – jęknęłam, przeglądając się w lustrze.
- Oj nie marudź – rudowłosa pokręciła oczami i podkurczyła nogi pod brodę. Siedziała na wygodnym fotelu w naszym dormitorium i tuliła się do dużego pluszowego misia, którego Harry dał jej kilka dni temu, bez okazji. – Można powiedzieć, że to jest trochę… seksowne?
- Seksowne?! – wybuchłam. – Ten WOREK?!
Wzruszyła ramionami.
- Nie jest źle, naprawdę! – zapewniała.
- Wyglądam jakbym była w ciąży – wzdrygnęłam się.
- Przestań – podniosła się. – Chodź, bo spóźnimy się na obiad.
- Ja nie chcę tak wyjść! Przecież…
- Przestań, nie zachowuj się jak dziecko – zganiła mnie. – Nie daj Malfoy’owi powodu to triumfu.
Nic więcej nie musiała mi mówić. Wiedziałam, że w pewnym sensie było to podpuszczanie mnie, ale z drugiej strony nie miałam innego wyjścia. Wolałam nie narażać się profesor McGonagall tym bardziej, że zawsze starałam się wypełniać wszystkie obowiązki uczennicy jak i Prefekta Naczelnego wyśmienicie.
Poprawiłam więc sukienkę i dumnym krokiem wymaszerowałam z dormitorium. Kiedy jednak spostrzegłam, że oczy wszystkich w Pokoju Wspólnym skierowane były na mnie, westchnęłam. Szykował się niezwykle długi i interesujący dzień…
- No chodź już! – zniecierpliwiła się Ginny.
Gdy mijałyśmy portret Grubej Damy, spotkałyśmy Harry’ego.
- Hermiona, eee… - podrapał się po potylicy. W duchu zaczęłam się śmiać stwierdzając, że w tamtym momencie dorównywał inteligencji Ronalda. – Interesujące wdzianko.
Dałam mu kuksańca w bok. Udał, że go zabolało.
- Nie idziesz na obiad?
- Ostatni obiad przed przerwą świąteczną? Jakżebym mógł go przegapić! – zaśmiał się. Zmroziłam go wzrokiem, bowiem wiedziałam o co mu chodziło. – Idę tylko do dormitorium odnieść książkę – skinieniem głowy wskazał na trzymany w ręku tom.
Ginny pociągnęła mnie za rękę i żwawym krokiem przemierzałyśmy korytarze, aby znaleźć się w Wielkiej Sali. Przed wejściem pożegnała się ze mną, przytulając aby dodać otuchy i zniknęła w wielkim pomieszczeniu, którego sufit zaczarowany był tak, aby zdawało się obserwatorowi, że pada śnieg.
- Granger, byłaś w tym roku grzeczną dziewczynką?! – usłyszałam teatralnie piskliwy głos tuż przy uchu.
Jęknęłam w duchu, mierząc wzrokiem przybysza.
Draco Malfoy miał na sobie czerwone spodnie i długi płaszcz świętego Mikołaja. Na nogach miał czarne buty, a czerwona czapka z pomponikiem na końcu dodawała mu dziwnego blasku. Tlenione włosy upodabniały go do prawdziwego świętego Mikołaja, za którego tak chętnie przebierali się mugole, aby tylko umilić sobie oczekiwanie na Boże Narodzenie czy też sam okres tych świąt. Oczywiście za pomocą zaklęcia doczepił sobie brodę. Wyglądał w miarę znośnie… no dobrze, wyglądał rozbrajająco zabawnie: jak świeżo upieczony tata, który chce rozweselić swoje dziecko i przynieść mu prezent.
- Sądząc po długości spódnicy to nie! – wybuchł i wymierzył we mnie palcem, który schowany był w białej rękawiczce.
Ze zgrozą spojrzałam na swoje ubranie. Miałam na sobie czerwoną sukienkę, która kończyła się kilka centymetrów nad kolanami i ozdobiona była przy kołnierzyku białym materiałem. Założyłam białe rajstopy, a na nogi wsunęłam wygodne czarne baletki. Rozpuszczone włosy przykryłam mikołajkową czapką.
- Odwal się.
- Oj Granger… a właściwie Śnieżynko-Granger! – zreflektował się.
Gdyby nie fakt, że mijali nas co chwilę zaciekawieni uczniowie, to pewnie zaczęłabym się z nim kłócić. Ale przecież zbliżały się święta… czas miłości, pokoju. Postanowiłam już kilka dni wcześniej być miła dla wszystkich, nawet takich Malfoy’ów!
- A co, nie możesz się skupić na pracy? – rzuciłam zgryźliwie, starając się naciągnąć materiał sukienki. Nie była zbyt krótka, ale nienawidziłam, gdy ktoś traktował mnie jak obiekt seksualny, a nie jak kobietę z uczuciami.
- Oooo, chyba nie byłaś zbyt grzeczna! – wypalił inteligentnie.
Z sali wyszła profesor McGonagall.
- O, jesteście! – zawołała uradowana. Zmierzyła nas zaciekawionym spojrzeniem i roześmiała się serdecznie. – Wyglądacie uroczo! – zapewniła. – Nie wiem czemu wcześniej nie wpadłam na taki pomysł, powinnam to raczej potraktować jako nagrodę a nie karę! – pokręciła głową. Wyciągnęła z kieszeni mały woreczek i położyła go sobie na dłoni. Wymierzyła w niego różdżką i chwilę później na ziemi znajdował się duży brązowy wór. – Każdy z uczniów dostanie małego Mikołaja. Za pięć minut wejdźcie, niech wszyscy znajdą się najpierw w sali. Czy macie jakieś pytania? – pokręciliśmy głowami. – Dobrze. To do zobaczenia!
Kiedy zniknęła za drzwiami, wzniosłam oczy ku niebu.
- Za jakie grzechy…
- Gdyby do mojego domu przychodziły takie Śnieżynki z prezentami… chyba polubiłbym święta!
Starałam się uspokoić, chociaż najchętniej posłałabym mu groźne spojrzenie.
- A co, Crabbe rokrocznie pełnił tą funkcję?
Wybuchnął śmiechem. Początkowo wydawało mi się, że to jest jedynie szyderczy rechot, ale kiedy nie uspokajał się przez dość długi czas, zmarszczyłam czoło.
- Malfoy, dobrze się czujesz?!
- Oczywiście, ho ho ho! – poprawił brodę. Jego „ho ho ho” było wykrzyczane niskim głosem, co dało komiczny efekt. Nawet ja nie mogłam się nie roześmiać. – To jak, panno Granger, rózga czy prezencik?
- Malfoy! – warknęłam, ale bez złości. – Prezencik, ja bardzo grzeczne dziewczę jestem, nie ma żadnych wątpliwości.
- Myślałem o innej rózdze… - posmutniał.
Zaczerwieniłam się.
- Dupek.
- Granger no, jaka ty jesteś drażliwa. Poza tym zabawnie wyglądasz, gdy się denerwujesz.
- Super… może wejdźmy już? – rzuciłam znaczące spojrzenie na drzwi sali. Chłopak przytaknął skinieniem głowy.
Najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Gdy otworzyliśmy drzwi, wszyscy spojrzeli w naszą stronę i przerwali posiłek. Policzka z pewnością idealnie komponowały się z czerwienią czapki, może nawet nie udałoby się znaleźć żadnego kontrastu i wyglądałabym jak niezwykle dorodny okaz pomidora, tak bardzo się zawstydziłam. Malfoy jednak zdawał się być przygotowany na zainteresowanie i czerpał z tego nieskrywaną przyjemność.
- Ho ho ho! – przerzucił wór przez ramię. – Czy to Hogwart?! – pokręciłam oczami. – Słyszałem, że są tutaj sami grzeczni uczniowie, no wiecie, ho ho ho! przede mną nic się nie ukryje!
Wszyscy zdawali się być niezwykle rozbawieni.
- Aaa! – pisnęła nagle jakaś osoba. Wszyscy spojrzeli w kierunku stołu Slitherinu. To była Pansy, która wstała, zaczęła teatralnie podskakiwać i wachlować dłońmi przed twarzą. – To prawdziwy święty Mikołaj, ludzie! Całe życie marzyłam, że go w końcu spotkam, pisałam listy do niego każdego roku, ale nie przychodził… ale w końcu to się stało, zobaczcie!
Czy wspominałam już, że wszyscy Ślizgoni to kretyni? Nie? No to teraz mam okazję.
- Mikołaj nie jest sam! – Blaise Zabini również podniósł się z miejsca. – Gdzie zwerbowałeś tak piękną kobietę? Myślałem, że zmuszanie ludzi do wypełnianie swojej woli jest zakazane, a tu proszę!
- Oj, panie Zabini! – Malfoy zaczął kierować się w stronę stołu swojego domu. Chcąc nie chcąc podążyłam za nim. Ginny rzuciła mi niezwykle rozbawione spojrzenie, Harry wyglądał, jakby miał za chwilę wybuchnąć, a Ron kręcił głową, ale również z radością. – Za takie sugestie nie dostanie pan prezentu, ho ho ho! Bo chciałem przymknąć oko na pewne sytuacje przez wzgląd na to, że reprezentuje pan najcudowniejszy dom tej szkoły!
- Szkoda! – udał, że się zasmucił.
- Dobra, dzieciaki! He he! Nie! Ho ho ho! Kto chce prezent!?
Nie czekając na jakiekolwiek reakcje, zaczął wyciągać z worka figurki Mikołaja. Podawał je mi, a ja wręczałam prezenty uczniom. Byłam dość rozbawiona, szczególnie kiedy przyszedł czas na Zabini’ego i Pansy.
- Wy dwoje nie zasługujecie na prezent.
- Obiecujemy Mikołaju być grzeczni w przyszłym roku.
- W przyszłym roku być może przejdę na emeryturę, a moja Śnieżynka założy rodzinę z jednym z elfów i całkiem możliwe, że nie dotrę do was na czas…
- Prosimy… w pokoju będzie czekała na ciebie mała rekompensata.
- Wolę kobiety – pociągnął mnie za rękę. – Moja Śnieżynka jest niczego sobie – nic sobie nie robił z moich prób wyswobodzenia się – i nie chcę, żeby była zazdrosna.
- Jasne – mruknęłam.
- Mikołaju, ale… - oczy Pansy zaszkliły się. Stwierdziłam wtedy, że byłaby z niej idealna aktorka. – Ja myślałam, że ty… że ty mnie kochasz, w końcu przybyłeś tutaj…
- Przepraszam – pokręcił głową – ale moje serce skradła już pewna kobieta!
- Malfoy – syknęłam. Wszyscy patrzyli na nas w niemym szoku.
- Przepraszam, najdrożsi. Jestem tylko jeden, a was tak wielu!
Kiedy udało nam się już podać prezent każdemu z uczniów, blondyn postanowił również podejść do stołu nauczycielskiego.
- Tego nie było w programie… - mruknęłam ze śmiechem.
Najzabawniejsza była mina Snape’a, kiedy Malfoy pytał go, czy był grzeczny. Wyglądał, jakby chciał go zamordować. Nawet nauczyciele zaczęli się wtedy śmiać.
Gdy skończyliśmy, mieliśmy zanieść worek do gabinetu McGonagall, która podała nam w tym celu hasło.
- Jesteś urocza, ho ho ho! Granger – położył worek przy biurku i usiadł na fotelu.
- Co ty robisz? Chodźmy na obiad!
- Oj, Śnieżynko! – westchnął, wyraźnie zawiedziony. Poklepał się dłońmi po kolanach. – Chciałabyś może przytulić świętego Mikołaja?
- Malfoy – syknęłam. Był niereformowalny. – Chodźmy. Na. Obiad.
Pokręcił głową. Zamierzałam wyjść, ale uprzedził mnie i rzucił zaklęcie na drzwi.
- Co ty robisz? – zaczynałam się po woli niecierpliwić. – To jest uprowadzenie, Mikołaj tak nie postępuje!
- Mikołaj nie – ściągnął brodę. – Ale jestem tylko niewinnym Malfoy’em, który lubi cię wkurzać.
Wstał i podszedł do mnie. Spuściłam głowę. To co mówił było w sumie bardzo miłe. Podał mi rękę i ułożył pod brodą tak, że spojrzałam mu w oczy.
- Jesteś naprawdę urocza.
Nie bacząc na jakiekolwiek reakcje z mojej strony, pocałował mnie delikatnie.
Wiecie, jak zareagowałam? Wcześniej z pewnością sama spodziewałabym się, że go odepchnę, ugryzę, wyzwę, przeklnę, potraktuję zaklęciem, wyrzucę przez okno, nadepnę, popchnę na ścianę, przywalę mu z pięści, uderzę w pewne miejsce, rzucę w niego leżącą na biurku grubą książką, lub zrobię cokolwiek innego, ale… oddałam mu ten niewinny pocałunek.
- Wesołych świąt – wyszeptał z uśmiechem. – Urocza Granger.
- Nawzajem, Malfoy.
Jajku! Notka jest genialna! Uśmiałam się po pachy! :D Tak bardzo byłam ciekawa, co nasza McGonagall wymyśli, a tu takie coś! Po prostu rewelacja! To najlepsza notka, jaką kiedykolwiek przeczytałam (no może jedna z najlepszych xD ) <3 Draco i Hermiona się pocałowali >.< Mogłam się tego domyślić! ^.^ Brak mi słów. Po prostu brak mi słów! (~.^) Życzę Wesołych Świąt, dużo szczęścia, lawiny radości, potopu miłości, całego stosu prezentów pod choinkę i wszystkiego naj!!! Pozdrawiam i duużo weny życzę do twojej historii ;*
OdpowiedzUsuńmadziula0909
Jeju, nawet nie wiesz jak bardzo się cieszę, że Ci się podobała <3 <3 Jeszcze raz wszystkiego co najlepsze Ci życzę kochana! :*
UsuńRównież życzę Wesołych Świąt i dużo weny. Życzenia są cudowne ♥ Miniaturka fantastyczna.
OdpowiedzUsuńDziękuję bardzo :*
UsuńAaaaaa *O* Wspaniały ten prezent! <3 Draco taki uroooczy *.* Hermiona śnieżynka <3 I pytanie do Snape'a czy był grzeczny XD <3 No po prostu cudo! Pozdrawiam ciepluuutko! :*
OdpowiedzUsuńa no i Wesołych Świąt! Ho Ho Ho! :D
UsuńHo ho ho! Dziękuję! :* Kochana jesteś! <3
UsuńWspaniałe życzenia, czarująca miniaturka i wspaniały prezent! :) Wesołych Świąt! <3
OdpowiedzUsuńP.S. mogłabyś mnie informować o nowych rozdziałach? Nie masz gadżetu "Obserwujący", więc nie jestem w stanie być na bieżąco z Twoim blogiem
UsuńŚliczna miniaturka :). Bardzo mi się podobała. Poprawiłaś mi nią humor :) Nasza kochana Minerwa jest bardzo pomysłową kobietą, trzeba to przyznać :D
OdpowiedzUsuńMam szczerą nadzieję, że będzie więcej takich miniaturek :)
Pozdrawiam i życzę weny,
Charlotte Petrova
Urocza miniaturka, uśmiałam się, gdy wspomniałaś o Snapie, genialne !
OdpowiedzUsuńTakie miniaturki to ja zawsze !
Layls
dramione-teatr-uczuc.blogspot.com <--- zapraszam serdecznie !
Kocham <3 <3 <3 Za ten pomysł po prostu uwielbiam naszą nauczycielkę transmutacji jeszcze bardziej! Nie mogłam przestać się śmiać na samo wyobrażanie sobie Draco w stroju Świętego Mikołaja i po prostu pękałam ze śmiechu gdy wspomniałaś o Snapie! Aż tata się na mnie dziwnie patrzył i chyba myślał, że zwariowałam ;)
OdpowiedzUsuńI dziękuję za życzenia :) oraz zapraszam do mnie na świąteczny rozdział :)
Maggie Z.
Wróciłam, przeczytałam i komentuję xD Atomosfera tego rozdziału była taka jakaś ironiczna, nie wiem dlaczego. Siedziałam podekscytowana przed komputerem chłonąc wszystko co napisałaś. Muszę powiedzieć że z odrobinką niechęci odsunęłam się od monitora a to tylko dlatego, że naprawdę wpadłam w ten klimacik! :)
OdpowiedzUsuńBardzo podobał mi się moment, w którym Pensy z zaszklonymi oczami opowiada Draco o swoich uczuciach a ten po prostu to wykorzystuje żeby podenerwować Hermionę :3
ALE!! Teraz najważniejsze: nominowałam Cię do Liebster Advard.
Więcej informacji na: http://czasniedzialananaszakorzysc.blogspot.com