wtorek, 30 grudnia 2014

Liebster Award


Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował.

Serdeczne podziękowania ślę w kierunku madziuli 0909 (»blog«) oraz Alex Vicious (»blog«), które mnie nominowały. Jest mi niezwykle miło z tego powodu, na prawdę! :) :*

Pytania madziuli 0909:
1. Czy chciałabyś wydać książkę?
I tak, i nie. Generalnie piszę dla własnej przyjemności, czy też kiedy mam dużo czasu, ale myślę, że gdybym wpadła na jakiś ciekawy pomysł to z pewnością pomyślałabym o książce.
2. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Chociaż jestem w drugiej klasie liceum i teoretycznie powinnam już być mniej-więcej rozeznana, to życie pokazuje, że nie zawsze wszystko da się zaplanować. Od dłuższego czasu myślę jednak poważnie nad studiowaniem budownictwa i szczerze mówiąc z każdym dniem coraz bardziej podoba mi się podobna perspektywa :)
3. Czego się boisz i dlaczego?
Pająków - nie mam pojęcia dlaczego :D 
4. Jakiego rodzaju muzyki słuchasz?
Czasami lubię słuchać muzykę klasyczną i oczywiście filmową (Hans Zimmer), ale głównie gdy czytam/piszę. Natomiast w szary, zwykły dzień... jeśli spodoba mi się jakaś piosenka to ją słucham, niezależnie od tego, jaki to gatunek. Mam jednak swoich faworytów, czyli m.in. Bastille, Coldplay, Ed Sheeran, Newsboys, Imagine Dragons, Birdy, Florence and the Machine.
5. Co zainspirowało Cię do pisania bloga?
W przypadku dogonić szczęście to raczej tęsknota za tworzeniem. Lubię pisać, ale kiedy skrobię coś, żeby wylądowało w przysłowiowej szufladzie, to najzwyczajniej w świecie tego nie kończę, co najwyżej ma kilka rozdziałów. Pochłaniam niezliczone ilości książek, w efekcie czego czuję potrzebę pisania czegoś od siebie, bo to cudowne uczucie, kiedy można wykreować własną rzeczywistość. Pojawiło się w mojej głowie kiedyś pytanie: co by było, gdyby Hogwart nie istniał, ale bohaterowie byli tacy sami? Jako wierna fanka Dramione wiadomo, jaką parę wybrałam sobie jako główną ♥.
6. Co lubisz robić w wolnym czasie?
Czytać; oglądać dobre filmy (kilka dni temu obejrzałam "Księgę Diny" - szczerze polecam, choć do filmu nie można podejść chcąc znaleźć coś lekkiego i przedstawiającego sielankowe życie. Powiedziałabym, że jeśli ktoś wszystko traktuje bardzo dosłownie to nie powinien się do niego zabierać - jest bowiem dużo wątków, których podłożem jest psychika człowieka i jej niezwykle skomplikowana natura); robić zdjęcia (ku zgrozie niektórych znajomych :D); grać na gitarze ♥; pisać; wybierać się na przejażdżki rowerowe; słuchać muzyki (według mamy stanowczo za głośno :D); spacerować...
7. Gdzie marzysz wyjechać na wakacje?
Lista jest baaardzo długa, ale na pewno do Japonii, Nowej Zelandii, USA, Portugalii...
8. Co to według Ciebie miłość?
Przede wszystkim jest to chęć dzielenia swojego życia z drugą osobą w taki, czy inny sposób. Nie piszę wyłącznie o miłości do chłopaka, chociaż też się w tym zawiera. Jest ona wtedy, gdy człowiek jest w stanie zrezygnować ze swojego dobra na rzecz drugiego; kiedy pomaga w trudnościach i nie oczekuje za to żadnej zapłaty; kiedy ktoś broni Cię i nie pozwala, by stała się Tobie jakakolwiek krzywda...
9. Jaki jest Twój wymarzony chłopak?
Wygląda i zachowuje się dokładnie tak samo, jak mój chłopak .
10. Wolisz pojechać w góry, czy nad morze?
W moim siedemnastoletnim życiu byłam już tyle razy w górach, a jednocześnie tak mało nad morzem, że jednak wybrałabym to drugie.
11. Wolisz chodzić w spódnicy, czy w spodniach?
W spodniach.

Pytania Alex Vicious:
1. Gdybyś miała zostać po śmierci zwierzęciem, to które byś wybrała? I dlaczego?
Może jakimś ptakiem. Wzbiłabym się w powietrze i szybowała wysoko czując przyjemny wiatr, a także mogłabym wszystko obserwować z góry. Chyba najpiękniej byłoby nocą...
2. Dlaczego akurat pisanieTworzenie czegośPrzecież jest dużo wiele innych zajęć.
Owszem, zdaję sobie sprawę z tego, że jest mnóstwo innych zajęć, ale... nie znam odpowiedzi na to pytanie. Chęć tworzenia jest po prostu tak silna, że jednak te inne zajęcia muszą się poddać. Każdy człowiek ma jakąś pasję, a przynajmniej powinien mieć, bo w innym wypadku życie staje się odrobinę nieprzyjemne. Patrząc na świat, który pełen jest nienawiści, złości, kłamstw niektórzy pragną uciekać od tego i stworzyć własną rzeczywistość lub też po prostu w pewnym sensie spełniają marzenia, na co nie mieliby odwagi w prawdziwym życiu. Pomijając już, że z czasem pisanie stało się dla mnie swoistego rodzaju pasją, to jednak szczerze mówiąc wykreowane przeze mnie postacie są jakby już częścią mojego życia :). A wiadomo, że do normalnego życia potrzeba całości, nie można niczego odrzucać :D. 
3. Gdybyś mogła cofnąć się w czasie co byś zmieniła w swoim życiu?
Myślę, że mimo wszystko nie zmieniałabym niczego. Gdyby skorygować chociaż drobny detal, to być może nie poznałabym tylu wspaniałych osób, czy też byłabym zupełnie innym człowiekiem, a myślę, że nie jestem aż taka znowu zła :D
4. Jakie filmy najbardziej lubisz oglądać?
Wszystko zależy od humoru. Bardzo lubię horrory i filmy kryminalne, czy też akcji, ale czasami mam taki dzień, że wolę się jakoś pocieszać i wybieram... komedie romantyczne :D. Gustuję też w fantasy i przygodowych, ale w tym przypadku jestem bardzo wymagająca. Nie można oczywiście zapomnieć o filmach wojennych, ale generalnie najbardziej przemawiają do mnie te o II wojnie światowej :)
5. Jakiego artystę cenisz?
Szczerze mówiąc to nie mam zbyt dużo czasu, aby czytać informacje na temat artystów i ich działalności. Nie jestem też osobą, dla której wszystko złoto co się świeci. Tym bardziej więc trudno mi powiedzieć, kto z artystów pomaga, a kto pomaga tylko wtedy, gdy jest to opłacalne lub może dostrzec to cały świat. Wierzę jednak (i nawet tak czuję), że istnieją na tym świecie sławni, którzy niosą pomoc nawet, gdyby nie było wokoło fotografów... jeśli zaś chodzi o cenienie artystów za owoce ich pracy, to pozwolę sobie mówić tylko o żyjących personach, bo jednak wiele spośród tych, których nie ma już na naszym świecie zasługiwałoby na głębszą uwagę :) Oczywiście należy pamiętać także o wszystkich wymienionych w pytaniu 4 (u madziuli 0909)... Otóż tak (pozwolę sobie "mieszać" aktorów, pisarzy...): Ewa Wencel, Philippa Gregory, Tomasz Kot, Rick Riordan, Nicholas Sparks, Graham Masterton, Gerard Depardieu, Harrison Ford, Nicolas Cage, Johny Depp, Amanda Seyfried, Scarlet Johansson, Antoni Pawlicki, Olga Bołądź, Agnieszka Więdłocha... (lista jest stanowczo zbyt długa, żeby ją całą umieścić :D)
6. Jak myślisz, dlaczego w dzisiejszych czasach ludzie są bardziej skłonni do przemocy?
Nie uważam, aby dzisiaj ludzie byli bardziej zdolni do przemocy. Czasy się po prostu zmieniły i dysponujemy innym typem broni, a także mamy media, które nagłaśniają większość spraw. Tymczasem wystarczy spojrzeć na dowolny moment w przeszłości, nawet naszego kraju... albo pomyśleć o tym, jak traktowano kobiety i jaką miały pozycję w jakimkolwiek kraju (oczywiście wiem, że w niektórych - niestety - nadal nie jest kolorowo). 
7. Jakie jest Twoje zdanie o używkach?
Uważam, że nie ma co się oszukiwać - nie dość, że powolnie wyniszczaj organizm (baaardzo wolno, owszem) to trzeba pamiętać chociażby o rodzinach, które takie osoby pozakładały. Skłaniam się bardziej ku alkoholizmowi oczywiście... są więc zarówno trucizną jak i skutecznym niszczycielem rodzin.
8. Skąd pomysł na bloga?
Pod wpływem pytania (nie lubię się powtarzać, wyżej tam gdzieś jest :D), które mnie odwiedziło postanowiłam stworzyć historię, której nigdzie jeszcze wcześniej nie czytałam, a jednak byłam ciekawa jak taka interpretacja może wyglądać.
9. Jaką porę roku lubisz najbardziej?
Wiosnę (idealnie jest wtedy, gdy wszystko budzi się do życia)
10. Gdybyś mogła dodać sobie jeden talent (rysowanie, śpiew, taniec itp.), jaki by on byłI dlaczego?
Raczej wolałabym spożytkować inaczej taką możliwość i po prostu rozwijać te talenty, które mam :)
11. Czy odważyłabyś się wyznać komuś swoje uczucia?
Mam trudność z okazywaniem uczuć czy nawet mówieniem o nich, ale już się odważyłam :)



Moje nominacje:

Nie będzie 11 (co prawda dużo nie brakuje :D), ponieważ uważam, że nie ma sensu na siłę dążyć do tej liczy. Nominowałam te blogi, których autorki lubię jako osoby, a także cenię za ich twórczość, o co przecież w całej tej "zabawie" chodzi :)

A teraz pytania:
1. Jak myślisz: czy przemiana kogoś takiego jak Draco Malfoy, gdyby był żyjącym wśród nas człowiekiem, byłaby możliwa? Czy ktoś o podobnym usposobieniu (oczywiście "w przełożeniu" na nie magiczny świat) mógłby pod wpływem miłości zmienić się do tego stopnia, że wyrzekłby się nawet rodziny?
2. Czego nie jesteś w stanie znieść u innych ludzi?
3. Czy to co piszesz jest dokładnie takie samo, jak Twoje pierwotne wyobrażenie o Twojej historii? Jeśli nie, to dlaczego?
4. Co najbardziej w sobie lubisz?
5. Jak wiele jesteś w stanie znieść w imię miłości i przyjaźni?
6. Najlepszy film, jaki udało Ci się obejrzeć to...?
7. Masz jakieś postanowienia noworoczne? Jeśli tak, to jakie jest najważniejsze?
8. Jak widzisz siebie za piętnaście lat?
9. Co wyprowadza Cię z równowagi?
10. Gdybyś miała możliwość przeprowadzić wywiad z kimś sławnym, to bez wątpienia byłby/byłaby to... (dlaczego?)
11. Jak myślisz - jak postrzegają Cię inni?



Korzystając z okazji, miśki, chciałabym wszystkim życzyć spełnienia najskrytszych marzeń, a przede wszystkim odwagi do tego, bo jednak jej brak chyba najbardziej nas powstrzymuje :) 2015 rok wygląda już zza rogu, dlatego też życzę również, by udało się Wam spełnić wszystkie postanowienia i abyście za 366 dni (co prawda mat-fizy liczyć nie potrafią, ale można mi akurat w tej kwestii zaufać, a poza tym - jakby coś - Sylwester 2015 w czwartek wypada! :D) z czystym sercem pożegnały ten rok, z którym dzisiaj jednak życzę Wam dobrze się przywitać :) Składałam Wam życzenia w Wigilię i podtrzymuję wszystko, tutaj dodam jedynie - bawcie się dobrze jutro i proszę z żadnymi napojami nie przeholować! (oczywiście mówię o Piccolo :*). Ktoś musi przecież trzeźwo myśleć i pisać cudowne rozdziały na Waszych blogach! :* Jeszcze raz wszystkiego dobrego!


Edytowane: 13.01.2015r.
Dziękuję Dravelii (»blog«) za nominację. Pozwolę sobie odpowiedzieć na pytania pod istniejącym już postem :)

1. Jacy byliby ludzie w Twoim idealnym świecie?
Przede wszystkim nie myśleliby wyłącznie o sobie. Oczywiście to byłoby wręcz oburzające, gdybym stwierdziła, że każdy ma się całkowicie poświęcać dla innych i zapominać o własnych potrzebach, jednakże w tym moim idealnym świecie nie zapominaliby, że istnieją też inni - którzy potrzebują pomocy, bo sami nie są w stanie zapewnić sobie godnych warunków. Dodatkowo pragnęłabym, aby byli szczerzy - coś takiego jak fałsz nie miałoby racji bytu. 
2. Masz rodzeństwo?
Tak, brata.
3. Czy lubisz niespodzianki?
Zależy jakie, ale generalnie tak.
4. Co lubisz w swoim blogu?
Myślę, że na pytanie "co" nie mogę odpowiedzieć tak, jakbym chciała, gdyż to ktoś jest dla mnie ważny. Przede wszystkim podoba mi się to, że w pewien sposób mogę poznać nowych ludzi, z którymi - najpewniej - nigdy nie spotkam się w rzeczywistości, jednakże w taki czy inny sposób nasze drogi się skrzyżowały :).
Jednak jeśli mam się ściśle trzymać pytania, to na pytanie co mogę odpowiedzieć prosto: wszystko. Bardzo lubię mój szablon (w menu jest link do szabloniarni), co do zamieszczanych przeze mnie treści to... są moje, więc czuję, jakby to były moje dzieci i mimo, że nie są najlepsze to jednak też je lubię.
5. W skali od 1 do 10, jak normalną osobą jesteś?
Ojej... punkt widzenia zależy od punktu siedzenia :). Myślę jednak, że tak... 3-4.
6. Podaj definicję "normalności" według ciebie.
Normalność... hmm... trudne pytanie, można by tutaj pisać i pisać... tymczasem odpowiem krótko: dla mnie normalność to postępowanie dokładnie w taki sam sposób, w jaki ja postępuję :D
7. Odkryłaś nowy gatunek smoka. Opisz jego wygląd. Jak nazwałabyś jego przedstawicieli?
Nieco "odstający od normy", pomimo wrednej natury sprawia wrażenie dostojnego, acz niezwykle przyjaznego (nic bardziej mylnego!). Nie jest wielki jak większość smoków, jednak jego rozmiar znacznie przewyższa zwykłego człowieka. Ma ciało pokryte ciemnozielonymi i srebrnymi łuskami. Nazwałabym ich... Obłudnoogniści
8. Wolisz czytać blogi zakończone czy te będące w trakcie tworzenia?
Te zakończone mają duży plus, gdyż jestem w stanie przeczytać wszystkie rozdziały nawet w jeden dzień, jeśli opowiadanie mi się spodoba, natomiast (co jest wiadome) na blogach, gdzie historia nadal się pisze trzeba czekać, czasami bardzo długo. Z drugiej jednak strony, jeśli chodzi o opowiadania w trakcie, to będąc jednocześnie czytelnikiem komentującym ma się przyjemną świadomość, że tak jakby samemu jest się częścią historii :)
9. Ulubiona gra komputerowa?
Raczej nieczęsto gram w gry, ale czasami włączam The Sims 2. Przeważnie jednak po to, żeby projektować domy. 
10. Jak chciałabyś obchodzić swoje 18 urodziny (lub jak je obchodziłaś)?
Osiemnastka zbliża się wielkimi krokami. Nie ważne jak ją spędzę, najważniejsze jest, aby było to w gronie najważniejszych dla mnie osób! :)
11. W jakim domu w Hogwarcie chciałabyś być?
Ravenclaw

Edytowane: 17.01.2015r.
Ponownie zostałam nominowana przez Dravelię :)
1. Od jak dawna piszesz opowiadania?
Miałam często długie przerwy w tworzeniu, więc łącznie może... 3 lata?
2. Ulubiony kawałek Twojego ulubionego zespołu/wokalisty?
3. Co chciałabyś zmienić w dzisiejszej Polsce?
Przede wszystkim rząd.
4. Lubisz się uczyć?
Raczej tak :)
5. Ulubiony cytat?
"Musicie od siebie wymagać nawet, gdyby inni od Was nie wymagali"
6. Jakie sporty uprawiasz?
Często jeżdżę rowerem, chodzę na basen.
7. Wolałabyś mieć smoka czy hipogryfa?
Chyba żadnego z nich nie miałabym gdzie trzymać :D
8. Ulubiona scenka z ulubionego filmu/teledysku?
Ulubionej nie mam, ale uwielbiam sceny walk (Miasto 44, Hobbit - i oczywiście mnóstwo innych filmów, jednak te są stosunkowo dość świeże:))
9. Jak często chodzisz na imprezy?
Tylko kiedy to jest koniecznością.
10. Dokończ zdanie: Keep calm and... 
Be yourself.
11. Zadaj sobie dowolne pytanie i napisz odpowiedź.
Nie mam pomysłu...

środa, 24 grudnia 2014

Święty Mikołaj


   Cześć miśki! :* Nie trzeba chyba nikomu przypominać, jaka dziś data. Mam nadzieję, że cieszycie się równie mocno jak ja. To opowiadanie co prawda jest stosunkowo dość młode i nie zdążyłam jeszcze się z Wami zaprzyjaźnić w takim stopniu, jaki by mi odpowiadał, ale mimo wszystko chciałabym Wam dzisiaj złożyć życzenia. Pewnie w większości przypadków słyszycie na samym początku "wszystkiego najlepszego, dużo zdrowia, szczęścia, pomyślności...", więc nie zerwę z kanonem i właśnie tego Wam życzę najpierw :) Myślę jednak, że to dość ważne, dlatego też postanowiłam nie być oryginalna :D Poza tym oczywiście życzę Wam dużo uśmiechu, błogosławieństwa Bożego na każdy dzień; abyście zawsze otaczały się prawdziwymi przyjaciółmi, którzy nie opuszczą Was niezależnie od sytuacji; mnóstwo miłości; jak najmniej trosk; samych sukcesów niezależnie od tego, jaką drogą podążacie; abyście spędziły te święta w gronie najbliższych osób; mnóstwo książek pod choinką (i oczywiście innych prezentów); niekończących się zapasów mandarynek; aby wena nigdy Was nie opuszczała; abyście zawsze miały wiele ciekawych pomysłów (po lekturze Waszych opowiadań mogę z czystym sercem stwierdzić, że już tak jest); i oczywiście spełnienia tych najskrytszych marzeń, o których tylko Wy wiecie! :*

   Ja jestem dość dziwną istotą i już w listopadzie myślałam o Bożym Narodzeniu, nie wspominając o podjętych w tym celu działaniach :D Jednym z nich było stworzenie na youtube playlisty świątecznej. Taaak, w listopadzie zaczęłam już słuchać takich piosenek :D ›Tutaj‹ macie do niej link, w razie gdyby ktoś chciał zajrzeć :).

   Nie jestem w stanie dać Wam innego prezentu jak tylko czegoś, co bym napisała, a więc ofiaruję Wam miniaturkę świąteczną :D Mam nadzieję, że Wam się spodoba, bo - szczerze mówiąc - nieczęsto zdarza mi się pisać miniaturki (właściwie wcale :D). Zrobiłam w jej przypadku coś, czego nigdy nie praktykowałam, a mianowicie pokazałam przyjaciółkom i spodobała im się, a więc mam nadzieję, że i Was nie zawiodę :).


"Święty Mikołaj"
   Ostatni tydzień przed świętami, a ty takie numery odwalasz, pomyślałam ze złością.
   Chociaż nogi po woli odmawiały mi posłuszeństwa, to jednak nie mogłam sobie pozwolić na swobodny marsz. Zaledwie kilka minut dzieliło mnie od pewnego szlabanu za spóźnienie się na lekcje u profesor McGonagall, a sala niestety była oddalona o lata świetlne od mojego dormitorium. Nieczęsto zdarzało mi się zaspać, jednak to był właśnie jeden z tych nieczęstych wypadków.
- Świetnie – warknęłam, kiedy w końcu znalazłam się na odpowiednim korytarzu. Przed klasą nie było nikogo, a więc zdążyli już wejść do środka.
   Westchnęłam, poprawiając się nerwowo i kiedy moja ręka zaciśnięta w pięść uderzyła już niemal w drewniane drzwi, groźny głos wyrwał mnie z głębokiego zamyślenia, w efekcie czego podskoczyłam.
- Granger, godziny ci się pomieszały? – zapytał zgryźliwie Draco Malfoy, czyli największe zło w ludzkiej postaci. Pokręciłam oczami z dezaprobatą i nie bacząc na jakiekolwiek reakcje z jego strony, zapukałam do klasy. Weszłam z pokorną miną, a tlenione usposobienie wredności ruszyło za mną.
- Przepraszam za spóźnienie…
- Nie szkodzi, panno Granger – profesor McGonagall uśmiechnęła się ciepło. Przez chwilę myślałam, że to wyobraźnia płatała mi figle. Liczyłam na naganę…
- Ja również – powiedział Malfoy, stając obok mnie.
- Dobrze, dobrze – mruknęła, machając ręką. – Ale usiądźcie już, bo w tym momencie przeszkadzacie mi w lekcji.
   Zarumieniłam się. Oczy wszystkich w klasie zwrócone były w naszą stronę. Czym prędzej zajęłam więc jedno z wolnych miejsc w ostatniej ławce i rozpakowałam książki. Właściciel perfekcyjnie ułożonych włosów naznaczonych tytułem „spędziłem nad nimi cały ranek, ale mają wyglądać, jakby trwało to zaledwie sekundę”, o dziwo usiadł obok.
- Malfoy, czy ty dzisiaj zamierzasz mnie prześladować? – warknęłam.
- Panno Spostrzegawcza-Inaczej, Łasic chyba podkochuje się w Zabinim, bo usiadł obok niego - swoją drogą, niech się lepiej zastanowi nad orientacją, faceci to jednak są dość wybredni, wiec ma małe szanse – a więc jedyne wolne miejsce - o zgrozo! - jest obok ciebie – wyjaśnił tonem, który brzmiał, jakby miał do czynienia z małym, niedoświadczonym dzieckiem.
   Zarumieniłam się. Czasami bywałam aż nazbyt uprzedzona, co nie zmieniało faktu, że wybielony osobnik zamieszkujący tą samą planetę co ja działał na mnie jak płachta na byka. Sama myśl o jego istnieniu była denerwująca, nie wspominając o konwersacji.
- Otwórzcie podręczniki na 17 stronie – powiedziała McGonagall.
   Komplikacje w przemianę w iguanę.
- Celowo pominęłam ten temat we wrześniu… czy ktoś jednak zapoznał się z nim głębiej?
   Moja ręka niemal automatycznie wystrzeliła w górę. Nauczycielka uśmiechnęła się ciepło i kiwnęła głową. Odpowiedziałam oczywiście poprawnie.
- Świetnie, pięć punktów dla Gryffindoru.
- Niektórzy to się w ogóle nie zmienią – burknął Malfoy, przyglądając mi się z nieodgadnionym wyrazem twarzy.
- Słucham? – rzuciłam mu mordercze spojrzenie mówiące, że dla jego własnego bezpieczeństwa lepiej będzie, jeśli przestanie się odzywać. Oczywiście nic sobie z tego nie zrobił.
- Jak zwykle przemądrzała… Uważasz, że te pierdoły przydają ci się w życiu?
- Cóż, tobie z pewnością nie, już i tak jesteś fretką.
   Rzucił mi wrogie spojrzenie. Prychnęłam ostentacyjnie, podpierając głowę na rękach.
- Ale przystojną fretką, co nie?
   Przez chwilę nie wiedziałam o czym mówił, bowiem starałam się wsłuchiwać w wykład.
- Jako fretka? Owszem, w swojej jedynej słusznej postaci wyglądasz jeszcze w miarę znośnie, ale okropnie śmierdzisz – powachlowałam ręką przed nosem.
- Zabawne – pokręcił oczami. – Granger, jesteś urocza.
- Co?!
   Jego rozbawiona mina powiedziała mi wszystko. Chciał mnie po prostu wyprowadzić z równowagi i oczywiście udało mu się.
- Owszem – przytaknął.
- Panno Granger, panie Malfoy – nauczycielka stanęła obok naszego stolika ze skrzyżowanymi rękoma. Patrzyła na nas rozczarowanym wzrokiem. – Czyżby tak bardzo nudził was wykład, czy może macie pewne uwagi? Oczywiście podzielcie się nimi ze mną, jestem bardzo ciekawa nowych opinii na pewne tematy szczególnie, jeśli pochodzą z ambitnych konwersacji.
- Przepraszam, pani profesor.
- Chciałem tylko wytłumaczyć pannie Granger – Malfoy, jak zwykle, zgrywał kretyna. Chociaż jak na mój gust wcale nie musiał zgrywać, natura już dostatecznie dobrze przygotowała go do roli totalnej pomyłki społeczeństwa – że nie powinna podczas lekcji tak bardzo uwypuklać swojego zainteresowania moją osobą.
   Kilka osób zachichotała, a ja jedynie wzniosłam oczy ku niebu.
- Dostatecznie duże musi być pana zainteresowanie, skoro poświęca pan czas moich wykładów na tego typu rozmowy – nauczycielka pokręciła głową. – Zostaniecie obydwoje po lekcji.
   Kiedy odeszła, zabiłam Malfoy’a wzrokiem. Padł na ławkę z przerażonym wyrazem twarzy.
   Pół godziny później staliśmy obok jej biurka.
- Cóż – wstała, zamykając szufladę. – Wiecie doskonale, jaki jest mój stosunek do niesubordynacji… jest to jednak wasz pierwszy wybryk tego typu, więc mam pewien pomysł odnośnie kary.

~*~*~*~

- Ginny, ja tak nigdzie nie wyjdę! – jęknęłam, przeglądając się w lustrze.
- Oj nie marudź – rudowłosa pokręciła oczami i podkurczyła nogi pod brodę. Siedziała na wygodnym fotelu w naszym dormitorium i tuliła się do dużego pluszowego misia, którego Harry dał jej kilka dni temu, bez okazji. – Można powiedzieć, że to jest trochę… seksowne?
- Seksowne?! – wybuchłam. – Ten WOREK?!
   Wzruszyła ramionami.
- Nie jest źle, naprawdę! – zapewniała.
- Wyglądam jakbym była w ciąży – wzdrygnęłam się.
- Przestań – podniosła się. – Chodź, bo spóźnimy się na obiad.
- Ja nie chcę tak wyjść! Przecież…
- Przestań, nie zachowuj się jak dziecko – zganiła mnie. – Nie daj Malfoy’owi powodu to triumfu.
   Nic więcej nie musiała mi mówić. Wiedziałam, że w pewnym sensie było to podpuszczanie mnie, ale z drugiej strony nie miałam innego wyjścia. Wolałam nie narażać się profesor McGonagall tym bardziej, że zawsze starałam się wypełniać wszystkie obowiązki uczennicy jak i Prefekta Naczelnego wyśmienicie.
   Poprawiłam więc sukienkę i dumnym krokiem wymaszerowałam z dormitorium. Kiedy jednak spostrzegłam, że oczy wszystkich w Pokoju Wspólnym skierowane były na mnie, westchnęłam. Szykował się niezwykle długi i interesujący dzień…
- No chodź już! – zniecierpliwiła się Ginny.
   Gdy mijałyśmy portret Grubej Damy, spotkałyśmy Harry’ego.
- Hermiona, eee… - podrapał się po potylicy. W duchu zaczęłam się śmiać stwierdzając, że w tamtym momencie dorównywał inteligencji Ronalda. – Interesujące wdzianko.
   Dałam mu kuksańca w bok. Udał, że go zabolało.
- Nie idziesz na obiad?
- Ostatni obiad przed przerwą świąteczną? Jakżebym mógł go przegapić! – zaśmiał się. Zmroziłam go wzrokiem, bowiem wiedziałam o co mu chodziło. – Idę tylko do dormitorium odnieść książkę – skinieniem głowy wskazał na trzymany w ręku tom.
   Ginny pociągnęła mnie za rękę i żwawym krokiem przemierzałyśmy korytarze, aby znaleźć się w Wielkiej Sali. Przed wejściem pożegnała się ze mną, przytulając aby dodać otuchy i zniknęła w wielkim pomieszczeniu, którego sufit zaczarowany był tak, aby zdawało się obserwatorowi, że pada śnieg.
- Granger, byłaś w tym roku grzeczną dziewczynką?! – usłyszałam teatralnie piskliwy głos tuż przy uchu.
   Jęknęłam w duchu, mierząc wzrokiem przybysza.
   Draco Malfoy miał na sobie czerwone spodnie i długi płaszcz świętego Mikołaja. Na nogach miał czarne buty, a czerwona czapka z pomponikiem na końcu dodawała mu dziwnego blasku. Tlenione włosy upodabniały go do prawdziwego świętego Mikołaja, za którego tak chętnie przebierali się mugole, aby tylko umilić sobie oczekiwanie na Boże Narodzenie czy też sam okres tych świąt. Oczywiście za pomocą zaklęcia doczepił sobie brodę. Wyglądał w miarę znośnie… no dobrze, wyglądał rozbrajająco zabawnie: jak świeżo upieczony tata, który chce rozweselić swoje dziecko i przynieść mu prezent.
- Sądząc po długości spódnicy to nie! – wybuchł i wymierzył we mnie palcem, który schowany był w białej rękawiczce.
   Ze zgrozą spojrzałam na swoje ubranie. Miałam na sobie czerwoną sukienkę, która kończyła się kilka centymetrów nad kolanami i ozdobiona była przy kołnierzyku białym materiałem. Założyłam białe rajstopy, a na nogi wsunęłam wygodne czarne baletki. Rozpuszczone włosy przykryłam mikołajkową czapką.
- Odwal się.
- Oj Granger… a właściwie Śnieżynko-Granger! – zreflektował się.
   Gdyby nie fakt, że mijali nas co chwilę zaciekawieni uczniowie, to pewnie zaczęłabym się z nim kłócić. Ale przecież zbliżały się święta… czas miłości, pokoju. Postanowiłam już kilka dni wcześniej być miła dla wszystkich, nawet takich Malfoy’ów!
- A co, nie możesz się skupić na pracy? – rzuciłam zgryźliwie, starając się naciągnąć materiał sukienki. Nie była zbyt krótka, ale nienawidziłam, gdy ktoś traktował mnie jak obiekt seksualny, a nie jak kobietę z uczuciami.
- Oooo, chyba nie byłaś zbyt grzeczna! – wypalił inteligentnie.
   Z sali wyszła profesor McGonagall.
- O, jesteście! – zawołała uradowana. Zmierzyła nas zaciekawionym spojrzeniem i roześmiała się serdecznie. – Wyglądacie uroczo! – zapewniła. – Nie wiem czemu wcześniej nie wpadłam na taki pomysł, powinnam to raczej potraktować jako nagrodę a nie karę! – pokręciła głową. Wyciągnęła z kieszeni mały woreczek i położyła go sobie na dłoni. Wymierzyła w niego różdżką i chwilę później na ziemi znajdował się duży brązowy wór. – Każdy z uczniów dostanie małego Mikołaja. Za pięć minut wejdźcie, niech wszyscy znajdą się najpierw w sali. Czy macie jakieś pytania? – pokręciliśmy głowami. – Dobrze. To do zobaczenia!
   Kiedy zniknęła za drzwiami, wzniosłam oczy ku niebu.
- Za jakie grzechy…
- Gdyby do mojego domu przychodziły takie Śnieżynki z prezentami… chyba polubiłbym święta!
   Starałam się uspokoić, chociaż najchętniej posłałabym mu groźne spojrzenie.
- A co, Crabbe rokrocznie pełnił tą funkcję?
   Wybuchnął śmiechem. Początkowo wydawało mi się, że to jest jedynie szyderczy rechot, ale kiedy nie uspokajał się przez dość długi czas, zmarszczyłam czoło.
- Malfoy, dobrze się czujesz?!
- Oczywiście, ho ho ho! – poprawił brodę. Jego „ho ho ho” było wykrzyczane niskim głosem, co dało komiczny efekt. Nawet ja nie mogłam się nie roześmiać. – To jak, panno Granger, rózga czy prezencik?
- Malfoy! – warknęłam, ale bez złości. – Prezencik, ja bardzo grzeczne dziewczę jestem, nie ma żadnych wątpliwości.
- Myślałem o innej rózdze… - posmutniał.
   Zaczerwieniłam się.
- Dupek.
- Granger no, jaka ty jesteś drażliwa. Poza tym zabawnie wyglądasz, gdy się denerwujesz.
- Super… może wejdźmy już? – rzuciłam znaczące spojrzenie na drzwi sali. Chłopak przytaknął skinieniem głowy.
   Najchętniej zapadłabym się pod ziemię. Gdy otworzyliśmy drzwi, wszyscy spojrzeli w naszą stronę i przerwali posiłek. Policzka z pewnością idealnie komponowały się z czerwienią czapki, może nawet nie udałoby się znaleźć żadnego kontrastu i wyglądałabym jak niezwykle dorodny okaz pomidora, tak bardzo się zawstydziłam. Malfoy jednak zdawał się być przygotowany na zainteresowanie i czerpał z tego nieskrywaną przyjemność.
- Ho ho ho! – przerzucił wór przez ramię. – Czy to Hogwart?! – pokręciłam oczami. – Słyszałem, że są tutaj sami grzeczni uczniowie, no wiecie, ho ho ho! przede mną nic się nie ukryje!
   Wszyscy zdawali się być niezwykle rozbawieni.
- Aaa! – pisnęła nagle jakaś osoba. Wszyscy spojrzeli w kierunku stołu Slitherinu. To była Pansy, która wstała, zaczęła teatralnie podskakiwać i wachlować dłońmi przed twarzą. – To prawdziwy święty Mikołaj, ludzie! Całe życie marzyłam, że go w końcu spotkam, pisałam listy do niego każdego roku, ale nie przychodził… ale w końcu to się stało, zobaczcie!
   Czy wspominałam już, że wszyscy Ślizgoni to kretyni? Nie? No to teraz mam okazję.
- Mikołaj nie jest sam! – Blaise Zabini również podniósł się z miejsca. – Gdzie zwerbowałeś tak piękną kobietę? Myślałem, że zmuszanie ludzi do wypełnianie swojej woli jest zakazane, a tu proszę!
- Oj, panie Zabini! – Malfoy zaczął kierować się w stronę stołu swojego domu. Chcąc nie chcąc podążyłam za nim. Ginny rzuciła mi niezwykle rozbawione spojrzenie, Harry wyglądał, jakby miał za chwilę wybuchnąć, a Ron kręcił głową, ale również z radością. – Za takie sugestie nie dostanie pan prezentu, ho ho ho! Bo chciałem przymknąć oko na pewne sytuacje przez wzgląd na to, że reprezentuje pan najcudowniejszy dom tej szkoły!
- Szkoda! – udał, że się zasmucił.
- Dobra, dzieciaki! He he! Nie! Ho ho ho! Kto chce prezent!?
   Nie czekając na jakiekolwiek reakcje, zaczął wyciągać z worka figurki Mikołaja. Podawał je mi, a ja wręczałam prezenty uczniom. Byłam dość rozbawiona, szczególnie kiedy przyszedł czas na Zabini’ego i Pansy.
- Wy dwoje nie zasługujecie na prezent.
- Obiecujemy Mikołaju być grzeczni w przyszłym roku.
- W przyszłym roku być może przejdę na emeryturę, a moja Śnieżynka założy rodzinę z jednym z elfów i całkiem możliwe, że nie dotrę do was na czas…
- Prosimy… w pokoju będzie czekała na ciebie mała rekompensata.
- Wolę kobiety – pociągnął mnie za rękę. – Moja Śnieżynka jest niczego sobie – nic sobie nie robił z moich prób wyswobodzenia się – i nie chcę, żeby była zazdrosna.
- Jasne – mruknęłam.
- Mikołaju, ale… - oczy Pansy zaszkliły się. Stwierdziłam wtedy, że byłaby z niej idealna aktorka. – Ja myślałam, że ty… że ty mnie kochasz, w końcu przybyłeś tutaj…
- Przepraszam – pokręcił głową – ale moje serce skradła już pewna kobieta!
- Malfoy – syknęłam. Wszyscy patrzyli na nas w niemym szoku.
- Przepraszam, najdrożsi. Jestem tylko jeden, a was tak wielu!
   Kiedy udało nam się już podać prezent każdemu z uczniów, blondyn postanowił również podejść do stołu nauczycielskiego.
- Tego nie było w programie… - mruknęłam ze śmiechem.
   Najzabawniejsza była mina Snape’a, kiedy Malfoy pytał go, czy był grzeczny. Wyglądał, jakby chciał go zamordować. Nawet nauczyciele zaczęli się wtedy śmiać.
   Gdy skończyliśmy, mieliśmy zanieść worek do gabinetu McGonagall, która podała nam w tym celu hasło.
- Jesteś urocza, ho ho ho! Granger – położył worek przy biurku i usiadł na fotelu.
- Co ty robisz? Chodźmy na obiad!
- Oj, Śnieżynko! – westchnął, wyraźnie zawiedziony. Poklepał się dłońmi po kolanach. – Chciałabyś może przytulić świętego Mikołaja?
- Malfoy – syknęłam. Był niereformowalny. – Chodźmy. Na. Obiad.
   Pokręcił głową. Zamierzałam wyjść, ale uprzedził mnie i rzucił zaklęcie na drzwi.
- Co ty robisz? – zaczynałam się po woli niecierpliwić. – To jest uprowadzenie, Mikołaj tak nie postępuje!
- Mikołaj nie – ściągnął brodę. – Ale jestem tylko niewinnym Malfoy’em, który lubi cię wkurzać.
   Wstał i podszedł do mnie. Spuściłam głowę. To co mówił było w sumie bardzo miłe. Podał mi rękę i ułożył pod brodą tak, że spojrzałam mu w oczy.
- Jesteś naprawdę urocza.
   Nie bacząc na jakiekolwiek reakcje z mojej strony, pocałował mnie delikatnie.
   Wiecie, jak zareagowałam? Wcześniej z pewnością sama spodziewałabym się, że go odepchnę, ugryzę, wyzwę, przeklnę, potraktuję zaklęciem, wyrzucę przez okno, nadepnę, popchnę na ścianę, przywalę mu z pięści, uderzę w pewne miejsce, rzucę w niego leżącą na biurku grubą książką, lub zrobię cokolwiek innego, ale… oddałam mu ten niewinny pocałunek.
- Wesołych świąt – wyszeptał z uśmiechem. – Urocza Granger.
- Nawzajem, Malfoy.

sobota, 20 grudnia 2014

Rozdział III

Czerwiec, 1982 r.
- Skarbie, długo mam jeszcze na ciebie czekać?! – ciemnowłosy mężczyzna skrzyżował ręce na piersi i rzucił zniecierpliwione spojrzenie w kierunku żony. Krzątała się po salonie i co jakiś czas otwierała walizkę, aby dołożyć niezbędne ubrania. Według jego skromnej opinii kompletnie przesadzała. Szykowała się, jak gdyby wyjeżdżali na wakacje. – Powinniśmy wyjeżdżać!
   Nagle, ku jego ogromnemu zdumieniu, usiadła na kanapie i zawiesiła bezradnie głowę.
- Co się dzieje? – przysiadł obok i otoczył ją ramieniem. Westchnęła.
- Nie wiem, kochanie. Boję się o Hermionkę…
- Nic jej nie będzie, jest pod dobrą opieką.
- Wiem! – krzyknęła bojąc się, że mąż posądził ją pierwotnie o brak zaufania do jego siostry. – Po prostu… kiedy pojechała, wszystko było dobrze, ale mam takie dziwne przeczucie… - pokręciła nagle głową. – Jest moim słoneczkiem…
- Naszym – poprawił ją, uśmiechając się ciepło.
- Naszym – kiwnęła głową. – Nigdy bym sobie nie wybaczyła, gdyby cokolwiek złego jej się stało…
- I nic się nie stanie. Dla Rose jest ona równie ważna jak dla nas, skarbie, i nie mogę posądzać mojej siostry – niesłusznie – o brak odpowiedzialności. Wiesz doskonale, że rodzina jest dla niej najważniejsza szczególnie, skoro tak mało liczna…
- Masz rację – przyznała, ale raczej z powodu goniącego ich czasu. Nadal czuła dziwny niepokój…
- Owszem – pocałował ją w czoło i wstał. – Idę do samochodu.
- Zaraz do ciebie dołączę – westchnęła. Spojrzała po raz ostatni na pomieszczenie. Z głośnym westchnieniem i dziwnym ciężarem na sercu zamknęła drzwi frontowe.

~*~*~*~

Maj, 2005 r.
- Nie, proszę pani, w tym miejscu nie może znaleźć się okno – wyjaśniłam cierpliwie, zaznaczając końcówką ołówka bez rysika prostokąt na rysunku. Kobieta zmarszczyła czoło i westchnęła.
- Ale tutaj jest… i ja rozmawiałam z architektem…
- Domyślam się – skinęłam głową. – Jednak w tym rysunku jest błąd i, muszę przyznać, karygodny. To są ściany nośne, nie można ich bezmyślnie zmieniać. Cóż… źle to ujęłam – pokręciłam głową. -  Widzi pani, otóż jakiekolwiek przebudowy tego typu są naznaczone dużym ryzykiem, nieprzemyślane zmiany mogłyby doprowadzić nawet do katastrofy. Dlatego tym bardziej dziwi mnie lekkomyślność, o ile mogłabym to tak nazwać, architekta. Nie ma tutaj nadproży. Nad każdym oknem muszą się znajdować, są bowiem oparciem dla ściany. Niech pani spojrzy – ponownie wskazałam ołówkiem odpowiednie miejsce. – Ten rysunek wygląda, jakby był pierwszym szkicem. Mam nadzieję, że nie jest już gotowy i podano mi go tylko aby mieć chociaż poglądowe wyobrażenie o całokształcie. Właściwie to okno zaznaczone jest tutaj jako pusta przestrzeń, co mnie lekko bawi, a jednocześnie śmiem wątpić w kompetencje architekta…
- Ale co z tym oknem?
- Ah, właśnie – uśmiechnęłam się ciepło. – Skontaktuję się z architektem i poproszę go o gotowy projekt. Poza tym… nie wiem do końca, czy wizualnie to okno jest tutaj dobrym rozwiązaniem, jednakże – jak już wspomniałam – poczekam na pełny rysunek i wtedy dopiero podejmę odpowiednią decyzję, co nie znaczy, że będzie pani musiała się jej podporządkować.
   Kobieta zaśmiała się i wstała.
- Dziękuję w takim razie. Do widzenia!
- Do widzenia.
   Kiedy drzwi do mojego biura zamknęły się za panią Eyre, w pomieszczeniu dało się usłyszeć dźwięk dzwoniącej komórki.
- Tak?
- O której kończysz?
   Spojrzałam na zegarek.
- Za godzinę, a dlaczego pytasz?
   Bawiłam się ołówkiem, obracając go w dłoni.
- Dzisiaj piątek, więc pomyślałam, że mogłabyś wpaść do nas pod wieczór…
- Cóż… wiesz doskonale, że nie mogłabym przegapić okazji podziwiania mojej cudownej przyjaciółki w objęciach jej nowego przyjaciela.
   Usłyszałam chichot po drugiej stronie.
- Chyba jego w moich – sprostowała. Tym razem to ja nie mogłam powstrzymać wybuchu śmiechu.
- Będę po dziewiętnastej, muszę jeszcze przejrzeć dokumenty.
- Okej, to do zobaczenia!

   Kiedy w końcu udało mi się wyjść z biura, było grubo po osiemnastej, a więc czas pracy przedłużył się o godzinę. Według przyjaciół byłam bezmyślnie zakochana w firmie, ale prawda była taka, że nie mogłam sobie pozwolić na nie pozostanie dłużej. Jako kierownik budowy byłam odpowiedzialna za planowanie na każdej niemal płaszczyźnie, co zmuszało mnie często do żmudnego siedzenia nad papierami i dbania o każdy szczegół. Nie mogłam sobie pozwolić na brak kompetencji, to bowiem mogło obfitować nawet w zawalenie się w przyszłości budynków, nad którymi sprawowałam pieczę.
   Zanim wyruszyłam do Ginny, kupiłam ciasto z kremem w ulubionej cukierni i białe, słodkie wino. Miałam na sobie białą bluzkę i granatową spódniczkę, ale nie zamierzałam przejeżdżać połowy Londynu w drugą stronę tylko po to, aby się przebrać. Uznałam, że przyjaciółka, która nosiła podobny rozmiar, w razie konieczności mogłaby mi pomóc w tej sprawie.
   Zaparkowałam na podjeździe, a chwilę później, stojąc przed uliczką, nacisnęłam przycisk domofonu. Ginny otworzyła, nawet nie pytając kim jestem. Z pewnością nie spodziewała się innych gości. Idąc wzdłuż chodnika w końcu znalazłam się przed ciemnymi drzwiami z szybką, a także doświetleniami bocznymi.
- Mam przepustkę – powiedziałam, wskazując kiwnięciem na trzymaną w ręku reklamówkę. Przyjaciółka uśmiechnęła się i odsunęła na swoim wózku, robiąc mi przejście.
   Nagle mała istotka podbiegła do moich nóg i zaczęła na nie krzyczeć w swoim własnym, psim języku. Najwidoczniej czarne baletki niekoniecznie zyskały jej aprobatę.
- Zgredek, uspokój się! – młody bernardyn, przypominający dużych rozmiarów kłębek wełny, zamachał wesoło ogonem i przekręcając zabawnie łebek, spojrzał z uwielbieniem na swoją właścicielkę.
- Tak właśnie myślałam, że wolałby dzisiejszy wieczór spędzić tylko z tobą, a tymczasem ja zaburzyłam spokój i popsułam mu plany związane z cudowną randką.
- Musi się nauczyć, że w życiu trzeba się dzielić! – pokręciła palcem przed pieskiem, który zaszczekał radośnie jakby uważał, że został w ten sposób nagrodzony za swoje obronne zapędy. – Idź do salonu, wezmę tylko kieliszki i talerze…
- Ja mogę pójść.
   Zrzuciła mi znaczące spojrzenie, pod którego wpływem skapitulowałam. Przyjaciółka, chociaż poruszała się na wózku, była bardzo samodzielna i niemal na każdym kroku starała się pokazać, że nie ma różnicy pomiędzy nią, a ludźmi mogącymi normalnie chodzić.
   Usiadłam na wygodnej kremowej sofie w salonie, przed którą znajdowała się orzechowa ława i odetchnęłam głęboko.
- Harry ma dzisiaj trening, więc pewnie wróci późno. Mamy więc cały dom tylko do własnej dyspozycji!
   Pomiędzy Ginny i Harrym kwitło uczucie już w czasach szkolnych, jednak kiedy rudowłosa trafiła do szpitala po wypadku, początkowo kompletnie się załamała i nie chciała nawet widzieć ukochanego. Jej – bezsensownym z resztą – wytłumaczeniem było to, że nie miała zamiaru psuć mu życia swoim kalectwem. Chłopak jednak wiele razy pokazał, że nie ma dla niego znaczenia to, iż Ginny jeździ na wózku, bo zawsze będzie ją kochał tak samo. Prasa co prawda nie pozostawiała na parze suchej nitki przez wzgląd na karierę piłkarską Harry’ego, ale starali się tym wcale nie przejmować.
- Babski wieczór – skwitowałam, otwierając wino przyniesionym przez przyjaciółkę korkociągiem. Nalałam do kieliszków i wyłożyłam ciasto na talerzyki. Zgredek próbował wejść na kanapę, ale z uwagi na ciągle zbyt krótkie łapki, jego starania nie przynosiły oczekiwanych efektów. Zapiszczał, kuląc się pod nogami rudowłosej, która zaśmiała się i pokręciła głową. Psisko rzuciło jej zranione spojrzenie i ze spuszczonym ogonkiem pomaszerował na ciemny dywan tuż przed wiszącym na ścianie telewizorem. Zwinął się w kłębek, zaznaczając jak niesprawiedliwie został potraktowany.
- To jest urocze zwierzę – Ginny upiła łyk wina. Założyłam nogę na nogę i oparłam lewą rękę na zagłówku.
- Gdyby nie fakt, że praktycznie całe dnie nie ma mnie w domu, to z pewnością poszłabym tropem Harry’ego i sama sprawiła sobie takiego domownika.
- Powinnaś sprawić sobie domownika innego typu! – zachichotała pod wpływem własnego odkrycia. Pokręciłam jedynie oczami i westchnęłam.
- Myślę, że akurat mnie miłość stara się omijać szerokim łukiem i właściwie sama nie wiem z jakiej przyczyny.
- Cóż… - Ginny odłożyła kieliszek i potarła ręką o brodę w zamyśleniu – być może to ty nie dajesz jej szansy?
   Zarumieniłam się. Trzy lata temu miałam szansę stać się częścią rodziny Weasley’ów, jednak uznałam wówczas, że kariera powinna póki co zajmować pierwsze miejsce w hierarchii. Byłam z Ronem przez dwa lata, po upływie których chłopak mi się oświadczył. Perspektywa narzeczeństwa nie wydawała mi się przeszkodą w spełnianiu się na ścieżce zawodowej, ale już małżeństwa niekoniecznie. Mój upór, o pozostanie razem bez sakramentalnego połączenia, zaowocował zerwaniem zaręczyn ze strony rudowłosego. Początkowo czułam się niezwykle zraniona, ale z perspektywy czasu mogłam jedynie stwierdzić, że najwidoczniej tak musiało się to wszystko skończyć. Ron bowiem już od kilku tygodni był szczęśliwym ojcem małego Jacoba, a data jego ślubu – podobnie jak Ginny i Harry’ego – zbliżała się nieubłaganie.
   Machnęłam ręką, jak gdybym w ten sposób mogła zapomnieć o problemie.
- Gdzie jest pilot? – zapytałam, rozglądając się po pomieszczeniu.
- Chyba… chyba w kuchni.
- Słucham?! – uniosłam prawą brew do góry. Przyjaciółka wzruszyła bezradnie ramionami.
- Nie pytaj. W tym domu zawsze wszystko jest nie tam, gdzie powinno. Harry nie może znieść tych biegających wszędzie przedmiotów, ale – przysięgam! – zdarza mi się to wyjątkowo rzadko.
- No tak – roześmiałam się szczerze. – Jestem na bakier z jakimikolwiek wiadomościami, chciałam więc zobaczyć co ciekawego słychać w wielkim świecie. Mam dom w Londynie, a tymczasem wiem mniej niż przeciętny mieszkaniec krajów słabo rozwiniętych, który nie ma kontaktu z elektrycznością. Czy ten pilot jest w normalnym miejscu, czy też schowany chociażby w piekarniku?
- No weź! – oburzona, zacisnęła usta w pionową kreseczkę. – Nie urządzamy tutaj sobie żadnych nieludzkich libacji alkoholowych, podczas których robimy remonty takiego kalibru!
- Jasne, jasne! – zawołałam z kuchni. Rozejrzałam się po białym pomieszczeniu. Kuchnia była długa, ale wąska, a szafki znajdujące się z dwóch stron miały granatowy kolor. Na samym końcu znajdowały się szklane drzwi prowadzące do jadalni. Bukiet czerwonych tulipanów dumnie eksponował swoje wdzięki, a koszyk z owocami zapraszał do skosztowania. Właśnie miałam sięgnąć po leżącego tuż obok pustej szklanki pilota, gdy nagle pewien niezadowolony domownik zaczął na mnie szczekać. Był ewidentnie zniesmaczony moją ignorancją, ale – jak przystało na szybko złoszczącą się istotę – musiał wyładować swoją frustrację, bo z pewnością delikatne prośby nie przynosiłby niczego pożądanego.
- W szafce jest karma! – usłyszałam głos Ginny. – Nasypałabyś Zgredkowi?!
- Oczywiście!
   Szczeniaczek spoglądał na moje bezowocne poszukiwania z triumfem w oczach. Ewidentnie bawiło go moje nierozeznanie, tymczasem nie zamierzał mi pomagać uznając z pewnością, że nie zasłużyłam na taki przywilej.
- Cwaniak mały się znalazł – wymierzyłam w niego palcem wskazującym. Zamerdał ogonkiem, będąc nad wyraz rozbawionym. Kiedy w końcu znalazłam karmę, nasypałam mu do miseczki. Zanim zdążyłam wziąć rękę, piesek polizał moje palce, nadal machając ogonkiem. – O, teraz mnie lubisz, co? Wiesz mały, to mądre z twojej strony. Ludzie dzisiaj są dokładnie tacy sami: tylko, gdy uda im się wykorzystać cię w małym stopniu, będą udawali, że cię szanują. Mam jednak nadzieję, że nie będziesz takim niegodziwcem i od teraz zawiąże się pomiędzy nami nić sympatii, co? – jakby chcąc potwierdzić moje słowa, Zgredek uniósł łebek i zaszczekał radośnie. Jadł bardzo szybko, więc karma wysypywała się z miseczki na podłogę. – Oj mój kochany, ale trzeba mieć też pewne wyczucie estetyki. Nie godzi się, aby taki przystojniak był jednocześnie takim bałaganiarzem!
   Psisko posłało mi spojrzenie mówiące, że i tak wie, że może robić wszystko i jednocześnie wiele zostanie mu wybaczone, a jeden z jego właścicieli – oczywiście mowa o Harry’m – jest przecież odpowiedzialny za tego typu inwestycje.
- Harry uważa, że to mnie odbiło – wstałam nagle, słysząc za plecami rozbawiony głos Ginny. Skrzyżowała ręce na piersi i pokręciła głową. – Ale wiem doskonale, jak mój ukochany działa na kobiety. On po prostu zwala z nóg! Potrafię jednak zrozumieć zazdrość mojego narzeczonego, w takiej sytuacji chyba również nie mogłabym jej opanować…
- Przystojniak jakich mało. Myślę, że miłość właśnie teraz mnie dopadła – usiadłam na kanapie. Piesek dopiero po chwili do nas dołączył – i mogę jedynie powiedzieć, że czekanie się opłaciło. Pozwolisz? – rzuciłam znaczące spojrzenie na pilota.
- Oczywiście. Czyń swoją powinność.
   Znalazłam program z wiadomościami. Trafiłyśmy akurat na reklamy, na co Ginny jedynie zachichotała.
- Niewątpliwie należymy do wąskiej grupy szczęśliwców, zamieszkujących tą planetę.
   Na całe szczęście bardzo szybko się skończyły. Na początku mówiono o wybranym zaledwie kilkanaście dni temu papieżu, Benedykcie XVI. Był to jednak dość krótki artykuł, a kiedy się skończył ujrzałyśmy pewną znajomą twarz.
   Draco Malfoy, ubrany w niezwykle elegancki garnitur, spoglądał na nas z ekranu. Dziennikarz trzymał przed nim mikrofon, a napis na pasku wiadomości mówił o kolejnym sukcesie pana Malfoy’a jako adwokata. Czym prędzej zmieniłam program.
- Dlaczego wyłączyłaś? – zapytała zdziwiona Ginny.

~*~*~*~

Kwiecień, 1998 r.
- Może pani wejść, panno…
- Granger – szatynka uśmiechnęła się bez przekonania i otrzepała granatową sukienkę z niewidzialnych okruszków.
- Oczywiście.
   Hermiona z wahaniem przekroczyła próg jednej z sal w szpitalu. Od razu przywitał ją nieprzyjemny, charakterystyczny zapach. Zmrużyła oczy, gdyż biel ścian poraziła jej oczy.
- Hermiona?
   Zebrała wszystkie siły i uśmiechnęła się delikatnie.
- Tak, to ja kochanie.
   Usłyszała cichy szloch. Przygryzła wargę i drżąc nieco, podeszła do jedynego łóżka. Ginny patrzyła na nią ze łzami w swoich pięknych, dużych oczach. Była bardzo blada i wydawała się być nawet nieco chudsza niż zazwyczaj.
- Co ty ze sobą zrobiłaś dziewczyno – rudowłosa próbowała rozładować dość napiętą atmosferę. Miała świadomość tego, co ją czekało i jakie niosło to ze sobą konsekwencje, ale nie chciała dać po sobie poznać, jak bardzo nią to wstrząsnęło.
- Wiesz, jak to ja. Ciągle siedzę do późna w nocy i odrabiam prace domowe.
- No tak – otarła lewą ręką łzy. – To w sumie do ciebie podobne – w każdym momencie życia z książkami przy boku.
- Właśnie. Wiesz… - zaśmiała się nerwowo. Kompletnie nie wiedziała, jak powinna się zachowywać. Język jej się plątał i po charakteryzującym ją od zawsze opanowaniu nie było śladu. – Zawsze mówiłaś, że lubisz fantasy, ale nie masz czasu, więc… ja wzięłam dla ciebie książkę.
- O, jaką? – rudowłosa, o dziwo, rozpromieniła się nieco. – Jeśli mi powiesz, że „Hobbita”, to cię chyba wycałuję!
   Hermiona rozluźniła się. Co by się nie wydarzyło, Ginny ciągle była taką samą osobą i należało z nią najwidoczniej rozmawiać w ten sam sposób, bez zbędnego litowania się. Panna Granger w podobnej sytuacji najprawdopodobniej również nie pragnęłaby litości.
- A jak myślisz? Oczywiście, że to „Hobbit”! – wyciągnęła z brązowej torby książkę i podała ją rudowłosej przyjaciółce. Ginny przyjrzała się uważnie okładce przedstawiającej Bilbo, stojącego przed smokiem. – Mam też dla ciebie pomarańcze…
   Weasley uwielbiała mandarynki i pomarańcze. Miłość tą odkryła już jako małe dziecko, kiedy to przy okazji zbliżających się świąt Bożego Narodzenia skrupulatnie oczyszczała jakiekolwiek talerze i półmiski z tymi rarytasami, zmuszając dorosłych do ciągłego uzupełniania zapasów. Rezygnowała na ich rzecz nawet z czekolady!
- Kobieto, jesteś wielka!
- Mów mi to częściej – zaśmiała się. Położyła siatkę z pomarańczami na stoliku, na którym było już mnóstwo owoców i sok. – Luna się o ciebie pytała i prosiła o przekazanie pozdrowień.
- Luna… - Ginny uśmiechnęła się delikatnie. – Podziękuj i też ją pozdrów.
- Nie tylko Luna oczywiście… - poprawiła się nagle. – Praktycznie wszyscy nasi znajomi… Neville, Lavender… no i oczywiście Harry!
- Harry – rudowłosa spuściła głowę. Odłożyła książkę i splotła ze sobą palce. – To… to fajnie.
- Pytał, kiedy może cię odwiedzić?
- Nie!
- Słucham? – Hermiona zmarszczyła czoło.
- Nie… chodzi mi o to, że póki co lepiej by było, gdyby mnie nie odwiedzał.
- Dlaczego?
- Tak… myślę, że tak będzie lepiej… uczciwiej.
- Ginny, ale co ty… - panna Granger była zdezorientowana.
- Hermiona, powiesz mu to? Że póki co nie ma tu przychodzić… - złapała ją za rękę.
- Dobrze… ale nie rozumiem dlaczego. Martwi się o ciebie.
- Nie musisz rozumieć. Po prostu zrób to dla mnie.

~*~

   Kiedy Hermiona znalazła się na korytarzu, natknęła się na panią Weasley, która trzymała w ręce dużego misia.
- Fred i George rozpieszczają swoją siostrę – wyjaśniła z delikatnym uśmiechem.
- To miłe z ich strony.
- Jak Ginny się teraz czuje?
- Cóż… - Hermiona podparła rękę na biodrze. – Myślę, że na pewno lepiej niż ostatnio. Uśmiechała się nawet…
- To do niej podobne – mruknęła Molly.
- Czy wiadomo coś dokładniej? Nie chciałam z nią rozmawiać na ten temat, wolałam raczej go unikać… czy zostaną wyciągnięte konsekwencje? Malfoy nie może tak po prostu zostać uniewinniony, nie po czymś takim!
- Mówisz o Draconie? – Hermiona przytaknęła. – Uważam, że niepotrzebnie pospieszyliście się z oskarżeniami – westchnęła.
- Ale… o czym pani mówi?
- To nie Draco ją popchnął. Owszem, podobno doszło między nimi do sprzeczki, ale ostatecznie to był wypadek.
   Szok na twarzy szatynki był tak wielki, że wyglądała niemal komicznie. Niemal.
- Czy ona próbuje go chronić?
- Nie sądzę, Hermiono. Nie możemy go oskarżać, bo bezpośrednio sam nic nie zrobił.
- Oczywiście – potwierdziła głucho.
   Draco Malfoy niewinny. To zdanie przez całą drogę rozbrzmiewało w jej głowie.