sobota, 31 stycznia 2015

Rozdział VI

   Trzy dni dzielące mnie od soboty mijały w zadziwiająco szybkim tempie. Miałam co prawda na uwadze, że urodzino-zaręczyny, na których przybycie niestety wyraziłam zgodę, zbliżały się nieubłaganie, a ja miałam tylko jedną nadającą się na podobną okazję sukienkę, jednak niestety czas, który spędzałam w pracy, skutecznie uniemożliwiał mi jakiekolwiek zakupy. Wracając bowiem do domu, jedynym marzeniem było położenie się spać.
   W piątek udało mi się jednak szybciej skończyć, więc postanowiłam odwiedzić jedną z galerii. Trzy godziny spędzone w budynku pełnym markowych sklepów nie zaowocowały. Zła, zmęczona i głodna, wróciłam do domu i jedyne, co mogłam w takiej sytuacji zrobić to przymierzyć starą sukienkę. Miałam ją na sobie tylko dwa razy, ale nie przepadałam na nią, przez wzgląd na fakt, że dostałam ją od Rona. Była oczywiście śliczna – czerwona bez ramiączek, zwężana w pasie i dalej delikatnie rozkloszowana, kończyła się kilka centymetrów nad kolanami. Nosiła jednak zbyt wiele wspomnień, przede wszystkim z najszczęśliwszego okresu mojego życia, który miał już nigdy się nie powtórzyć.
   Prezentowałam się dość dobrze, co mnie nawet zdziwiło – przede wszystkim fakt, że przez kilka lat nie zmieniła mi się figura.
   W sobotę od samego rana miałam urwanie głowy, więc czas płynął nadzwyczaj szybko. Wróciwszy do domu spostrzegłam, że jest szesnasta. Zostały mi tylko trzy godziny na przygotowania, które rozpoczęłam od dość długiej i odprężającej kąpieli. Gdy tylko myślałam o zbliżającej się imprezie, czułam uścisk w brzuchu. Upokorzenie, które czułam za każdym razem, gdy spoglądałam na Draco Malfoy’a, z biegiem lat zmieniło się w przykre i raczej niepożądane wspomnienie, co nie znaczyło, że zamierzałam się poddać i wycofać z obietnicy danej Blaise’owi.
   Zrobiłam elegancko wyglądającego zawijanego koka i wypuściłam kilka kosmyków, co dodało uroku. Pomalowałam się delikatnie, jednak nadal mając na uwadze, że nie jest to zwykłe wyjście na kawę. Założyłam srebrne kolczyki, a także naszyjnik z cyrkoniami. Gdy byłam już gotowa, zegarek dał mi do zrozumienia, że zostało mi jeszcze dwadzieścia minut. Naszykowałam więc w tym czasie czarne buty na niezbyt wysokim obcasie i kremowy, cieniutki płaszczyk. Nie wiedziałam o której mieliśmy wrócić, jednak noce bywały często dość zimne.
   Usłyszałam dzwonek do drzwi. Wsunęłam stopy w buty i westchnęłam. Wzięłam czarną kopertówkę, na zgiętej dłoni przewiesiłam płaszczyk i otworzyłam.
- Dzień dobry – Blaise uśmiechnął się zawadiacko. Miał na sobie idealnie wykrojony, czarny garnitur.
- Witam – skinęłam głową. – Wejdziesz?
- Właściwie to… - wszedł do pomieszczenia. Zamknęłam za nim drzwi, wpatrując się w niego nieprzeniknionym wzrokiem. – Powinniśmy wyjeżdżać już teraz, jeśli chcemy zdążyć na czas.
- Mamy jakiś prezent?
- Jasne – uśmiechnął się. Schował prawą rękę w kieszeni spodni i rozejrzał się po pomieszczeniu, jak gdyby wcześniej nie miał okazji w nim przebywać. – Dziesięcioletnie wino i bombonierkę. Nie skupiłem się na tym, że to urodziny Astorii, trzeba przecież też docenić Johna za odwagę. Co, jak mu odmówi? – zaśmiał się.
- Miło, że wiem o kim mówisz – westchnęłam. – Wiesz… zgodziłam się, ale do teraz nie wiem, czy to dobry pomysł.
- Znasz przecież kilka osób…
   Spojrzałam na niego znacząco.
- Mnie, Draco… – zaczął.
- Tym bardziej nie uważam, żeby to był dobry pomysł…
- Przestań – pokręcił oczami z dezaprobatą. – Chodźmy już.
- Ile muszę ci oddać? – zapytałam, gdy Blaise otworzył mi drzwi pasażera w swoim ciemnym audi. Przypomniał mi się dzień, kiedy wiózł mnie do szpitala, do Ginny, ale szybko się otrząsnęłam. Uświadomiłam sobie jednak, że wówczas również miał audi tyle, że starszy model.
- Przestań – spojrzał na mnie groźnie, gdy już zajął miejsce kierowcy. – Czy ja wyglądam na sknerę?
- Coś ty! – zaśmiałam się. – Jednak nie lubię sytuacji, gdy ktoś za mnie płaci.
- Jakie tam płaci – prychnął, uruchamiając samochód. – Ja cię zaprosiłem, więc jesteś zwolniona z obowiązku kupowania prezentu. Tak to działa w świecie dorosłych, prawda?
   Wzruszyłam ramionami, uśmiechając się szeroko.
- Nie wiem, jeszcze do niego nie dotarłam.

   Przez całą drogę rozmawialiśmy. W ostatnich miesiącach nauki w Hogwarcie nasze kontakty były dużo cieplejsze, jednak nie na tyle, aby można było nas nazwać przyjaciółmi. Po zakończeniu szkoły średniej nie mieliśmy ze sobą żadnej styczności i właśnie z tego względu mogłam sprawiedliwie przyznać, że Blaise zmienił się. W żadnym stopniu nie przypominał już tego kulturalnego, aczkolwiek nieco chłodnego w relacjach nastolatka. Stał się inteligentnym – choć wcześniej oczywiście również mu tego nie brakowało – mężczyzną, potrafiącym bardzo taktownie się zachowywać i wiedział jak prowadzić rozmowę, aby nie traciła poziomu, a jednocześnie nie poruszała jedynie naukowych terminologii.
- Wjeżdżamy do paszczy lwa.
   Minęliśmy żelazną bramę, która była, najwyraźniej tylko na czas imprezy, otwarta. Dom znajdował się mniej więcej w odległości stu metrów dalej, a drogę stanowiła ciemna kostka brukowa. W żadnym wypadku nie można było jednak stwierdzić, że wyglądało to na dom nowobogackich, gdyż po obu stronach chodnika był idealnie wypielęgnowany ogród z licznymi kwiatami, krzewami… natomiast sam dom budził wielki podziw, musiałam to przyznać. Najbliżej wysunięty był gmach z garażem, który miał aż trzy pary drzwi w kolorze calvadosa. Sam dom natomiast, połączony z miejscem dla samochodów, miał dwa piętra. Na wprost znajdowało się wejście otoczone kolumnami. Dom nie miał określonego kształtu, gdyż sprawiał wrażenie, jak gdyby został zbudowany z osobnych brył o ośmiu ścianach, czy też na planie koła. Tynk miał żółty kolor, mógł się kojarzyć z kartkami starych książek, natomiast dachówki były w kolorze złotym. W niektórych miejscach płytki klinkierowe dodawały swoistego rodzaju wyrazu, który uwypuklał piękno budynku.
   Blaise skręcił tuż przed garażem i pojechał na tył domu. Był tam rozległy plac wyłożony kostką, na którym stało już wiele samochodów. Drogich samochodów.
- Czuję się, jakbym była w innym świecie – westchnęłam, gdy wyszliśmy. Zabini pokręcił głową i znacząco spojrzał mi w oczy, wyciągając rękę zgiętą w łokciu.
- To dom rodziców Astorii.
   Przed drzwiami frontowymi Blaise zatrzymał się i poprawił marynarkę. Pokręciłam oczami, ale w duchu byłam dość rozbawiona. Zabini zapukał, a po chwili otworzyła nam nieco wyższa ode mnie blondynka, której włosy, choć rozpuszczone, były elegancko lokowane i sięgały za łopatki. Miała na sobie długą niebieską sukienkę na ramiączkach, ozdobioną eleganckim pasem.
- Witaj Blaise – uśmiechnęła się, ukazując równiutkie białe zęby, które nie wyglądały jednak w żadnym wypadku sztucznie, jak często zdarza się przy idealnym uśmiechu. – I witaj…
- Hermiona – podpowiedziałam cicho, również się uśmiechając. Nie miałam pojęcia kto stał przede mną, jednakże dziewczyna wyglądała na inteligentną, a jednocześnie niezwykle przyjaźnie nastawioną do świata, więc zamierzałam zyskać sobie w jej osobie sojusznika. Zdawałam sobie bowiem doskonale sprawę, że większość gości, z którymi miałam się spotkać, należała raczej do ludzi pokroju Draco Malfoy’a.
- Hermiona – skinęła głową. – Wejdźcie do środka, nie stójcie tak – odsunęła się, aby zrobić na miejsce.
   Znaleźliśmy się w wielkim salonie, choć myślę, że słowo wielki jest tutaj niewystarczające. Był ogromny! Podłogę stanowiły miodowe panele, natomiast ściany były kremowe z akcentami w zbliżonym tonie do podłogi. Dość duży szklany żyrandol dodawał pomieszczeniu elegancji, którą ten zdawał się emanować na każdym kroku. Gdzieniegdzie wisiały lampy ścienne, widziałam doskonale przejście prowadzące do jadalni…
- To Isabella – Blaise uśmiechnął się do blondynki, która mu zawtórowała. – Pewnie nie miałyście ze sobą kontaktu, ale to żona Aarona.
   Odwróciłam się nagle, zaprzestając analizy wyglądu pomieszczenia.
- Naprawdę? – moje zdziwienie było jak najbardziej autentyczne.
- A więc to ty jesteś tą słynną kierowniczą budowy? – Isabell skrzyżowała ręce na piersi i wpatrywała się we mnie z zainteresowaniem.
   W pomieszczeniu było wielu gości ubranych bardzo elegancko, którzy w grupkach rozmawiali ze sobą, jednak kątem oka dostrzegłam, że niektórzy spoglądali w naszą stronę.
- Nie wiem co rozumiesz pod pojęciem słynną, ale to ja jestem ta Granger, która zajmuje się… waszym domem?
- Wiesz – machnęła ręką, niemal lekceważąco. – Mieszkamy póki co w cudownym apartamencie w centrum, ale mój mąż uważa, że  prawdziwa rodzina powinna przede wszystkim pomyśleć o dostatecznych fundamentach, przy czym ma na myśli owszem to, że powinniśmy mieć dom z dużym podwórzem… - pokręciła głową, jak gdyby ten fakt był absurdalny. Nagle rozległ się dźwięk dzwonka. Blaise ponownie zgiął rękę, którą wyciągnął w moim kierunku, a Isabella przeprosiła nas i podeszła do drzwi.
- Ona zawsze jest taka otwarta? – zapytałam, gdy szliśmy w kierunku jednej z grupek. Nie znałam nikogo, jednak nie zamierzałam z tego powodu tracić głowy. Obiecałam bowiem Blaise’owi, że pójdę z nim na tą imprezę, a więc w żadnym wypadku nie zamierzałam zachowywać się jak nieśmiała nastolatka, która nie lubi przebywać w towarzystwie.
- Jeśli chodzi o szczegóły mało znaczące to owszem, często – wzruszył ramionami. – Jednak nie zwierza się ze swoich problemów każdemu… Raczej stara się sprawiać wrażenie bardzo przyjaznej, więc mówi do tego momentu, do którego nie wyjawia tajemnic. Witam szanowne państwo – skinął głową. Znaleźliśmy się w gronie kilku mężczyzn i czterech kobiet, którzy uśmiechnęli się na nasz widok. Nie miałam jednak pojęcia w jak dużym stopniu było to szczere. – Pozwólcie że przedstawię moją towarzyszkę – uśmiechnął się w moją stronę – Hermionę.
   Każdy z grona przedstawił mi się, jednak zapamiętałam jedynie imiona kobiet i dwóch mężczyzn.
- A kogo moje oczy widzą! – usłyszałam tuż nad uchem nieco rozbawiony głos. Spięłam gwałtownie wszystkie mięśnie, co najwidoczniej zauważyła Anabell, bo zmarszczyła delikatnie czoło i spojrzała na mnie z zainteresowaniem.
- Draco! – Blaise odwrócił się do przyjaciela i przywitał uściśnięciem dłoni. – Hermiono – przygryzłam wargę i podeszłam do nich – znacie się – pokręcił głową. Nie wiedziałam, czy chciał mi w tamtym momencie zrobić na złość, jednak jego mina nie wskazywała na ukryte zamiary. Po prostu pragnął być grzeczny.
   Ze szkodą dla mnie. Stałam bowiem naprzeciwko osoby, którą jako nastolatka z całego serca nienawidziłam, a później bałam się ze względu na najzwyklejszy w świecie wstyd. Draco wyglądał bardzo dobrze – wyprzystojniał, jego włosy były nieco krótsze niż za czasów szkolnych, a wysportowane ciało gościło na sobie granatowy garnitur. Przyglądał mi się z podniesioną prawą brwią. A więc zachowaniem niewiele się zmienił od czasów szkolnych.
- Granger, jesteś ostatnią osobą, której mógłbym się tutaj dzisiaj spodziewać – jego głos był dość chłodny, ale dało się wyczuć rozbawienie.
- Mnie również jest miło cię widzieć ponownie, Malfoy – powiedziałam ze sztucznym uśmiechem.
- Przepraszam was na chwilę – Blaise skinął na mnie głową. – Porozmawiajcie sobie, a ja zaraz wrócę.
   Myślałam, że się przesłyszałam. W pierwszej chwili zamierzałam pójść za nim i spróbować przemówić mu do rozsądku przypominając, na jakiej ścieżce znajduje się moja znajomość z osobą, z którą miałam sobie porozmawiać. Zdałam sobie jednak sprawę, jak absurdalnie by to wyglądało i że wyszłabym na osobę, która ciągle zachowuje się jak dziecko.
   Pozwoliłam więc Blaise’owi na oddalenie się, a sama wpatrywałam się w Draco z uśmiechem. Sztucznym, co było doskonale widoczne, gdyż chciałam właśnie taki efekt osiągnąć.
- A więc co się z tobą działo przez te lata, pani inżynier?
   Tym razem to ja uniosłam brew.
- Panno. I sądzę, że moja odpowiedź w tym przypadku będzie zbędna, bo wyręczyłeś mnie i sam sobie odpowiedziałeś.
   Zmarszczył czoło.
- Chciałem dowiedzieć się tego od samego źródła. Twoja osoba mnie fascynuje – mrugnął lewym okiem, na co jedynie westchnęłam.
- Oczywiście bez wzajemności.
- Oj Granger – pokręcił głową, wzdychając. Był rozbawiony, a ja coraz bardziej zdenerwowana.
   Czułam, że czekała mnie bardzo poważna rozmowa z Blaisem. Jako kobieta miałam pełne prawo się na niego śmiertelnie obrazić za postawienie mnie w takiej sytuacji.
   Jednak jako dorosła kobieta i dodatkowo wykształcona zdecydowałam, że po prostu w bardzo kulturalny sposób dam mu do zrozumienia co sądzę o takich praktykach godzenia ludzi. Bo co do intencji Zabiniego nie miałam żadnych wątpliwości.
- Czyżby kultura nakazywała, że należy zadawać tego typu pytania? – przygryzłam delikatnie wargę.
- Jak ładnie użyłaś słowa kultura, pani inżynier – zaakcentował w szczególności słowo „pani”, jednak nie zwróciłam najmniejszej uwagi na tą prowokację – prawie tak, jakbyś wiedziała co oznacza.
- Nie czytałam setek książek na ten temat, bo wpojono mi ją w dzieciństwie i współczuję, że w twoim przypadku jedynie wiedza nabyta poprzez lektury wydane przez ludzi, których nigdy w życiu nie spotkałeś, musiała zastąpić ci zainteresowanie rodziny.
   Oczekiwałam, że skomentuje, iż w moim dzieciństwie zabrakło rodziców – co przecież często robił lata temu – jednak najwidoczniej nawet w swoich nieco irytujących słowach postanowił zmienić taktykę.
- Jakie szczęście cię spotkało! Nawet sobie nie wyobrażasz, jak bardzo zazdroszczę – prychnęłam jedynie. – Skoro więc ja zapytałem cię o twoje losy, to może ty uczyniłabyś podobnie?
   Rozejrzałam się po salonie. Z każdą chwilą pojawiało się coraz więcej osób, a Isabella stała przy drzwiach i witała nowoprzybyłych. Blaise rozmawiał ze starszym od niego o dobre dwadzieścia lat mężczyzną, który był dobrze zbudowany.
- Ależ ja doskonale wiem, co się z tobą działo – zamrugałam oczami starając się, aby wyglądać jak nastolatka, która nieudolnie próbuje poderwać swojego rozmówcę. – Jesteś adwokatem, masz mnóstwo pieniędzy, kilka nieudanych związków na koncie, wiele wygranych spraw…
- Granger, a więc moje zainteresowanie jest, jak widzę, odwzajemnione – uśmiechnął się. Wydawać by się mogło, że szczerze. – Bardzo mnie to cieszy. Powiedz mi teraz: czy to wszystko znalazłaś w prasie? Może powinienem się bać, bo wiesz o mnie więcej niż ja sam o sobie?
- W prasie? Coś ty – zaśmiałam się. – Potrafię czytać z ludzi jak z ksiąg.
- Draco, tutaj jesteś! – podeszła do nas niższa ode mnie starsza blondynka. Od razu ją poznałam – była to Narcyza Malfoy. Niejednokrotnie jej postać uśmiechała się do mnie z tyłu książki. – Dzień dobry. Może przedstawiłbyś mnie twojej znajomej? – skarciła go, jak gdyby był małym, niesfornym dzieckiem.
   Miała na sobie zieloną suknię, również długą, jednak nieco bardziej ozdobną przy dekolcie. Włosy spięte były w koka, a także miała długie kolczyki, które wydłużały jej twarz.
- To Hermiona Granger… - przewrócił oczami.
- A więc to ty zajmujesz się budową domu Belli?
   To było dość ciekawe. Czyżby każda osoba należąca do rodziny Malfoy’ów znała mnie jako tą panią inżynier?
- Tak, to ja.
- Aaron mówił mi, że jest pani bardzo kompetentną osobą – skinęła głową. – Blaise! – ożywiła się. Draco pokręcił oczami. – Dawno cię u nas nie było! – Zabini uśmiechnął się zawadiacko. – Przepraszam was, za kilka minut powinna być tutaj już Astoria, więc muszę was opuścić.
- Ja również was opuszczę, gołąbeczki.
   Kiedy Draco zniknął za drzwiami jadalni, skrzyżowałam ręce na piersi.
- Co to miało znaczyć?
- Niby co?
- Porozmawiamy, gdy będziemy sami – warknęłam.
   Piętnaście minut później Isabella krzyknęła, że jej siostra się zbliża. Goście przestali rozmawiać i z oczekiwaniem wpatrywali się w drzwi frontowe. Dostrzegłam obok Isabelli Aarona, a także Lucjusza Malfoy’a. Dotychczas miałam okazję widywać go wyłącznie w telewizji.
   Gdy drzwi się otworzyły, panowała kompletna cisza. Średniego wzrostu blondynka z rozpuszczonymi włosami, ubrana w kremową sukienkę przed kolano i założoną ciemną opaską na oczach, uśmiechała się.
- John, czy możesz mi teraz w końcu powiedzieć gdzie jesteśmy?
- Tak, kochanie – podszedł do niej i położył jej ręce na ramionach. Spojrzał na gości i skinął delikatnie głową. Delikatnie pociągnął za opaskę i złapał jej rękę.
- NIESPODZIANKA! – krzyknęli goście.
   Astoria wpatrywała się w zgromadzony tłum z otwartymi oczami, a po chwili odwróciła do Johna i uderzyła go w ramię.
- Dlaczego mi nie powiedziałeś?!
   Wszyscy zaczęli się kierować w ich stronę. Blaise złapał mnie za rękę, jednak po chwili się zreflektował i ją puścił, nakazując jednak spojrzeniem iść za nim. Przed Astorią uformowała się dość długa kolejka i każdy po kolei składał jej życzenia.
   Gdy przyszła nasza kolej, Blaise wręczył Johnowi prezent i przytulił znajomą, składając życzenia.
- A to Hermiona – dodał na końcu.
   Złożyłam jej życzenia dość skromnie, przede wszystkim podpierając się tradycyjną formułką, gdyż kompletnie jej nie znałam i nie wiedziałam co tak naprawdę mogłaby chcieć.

   Zaproszono nas do jadalni. Była bardzo długim pomieszczeniem, a dodatkowo dostawiono kilka stołów, więc wszyscy goście bez problemu się zmieścili.
   Posiłek przebiegł w bardzo miłym tonie – niedaleko mnie siedziały poznane wcześniej kobiety wraz ze swoimi mężami, a więc nie byłam skazana wyłącznie na rozmowę z Blaisem.
   Ktoś włączył muzykę, a więc wróciliśmy do salonu. Lucjusz Malfoy jako pierwszy wyszedł i poprosił swoją żonę do tańca, natomiast za jego przykładem poszli niemal wszyscy goście.
- Dlaczego właściwie Malfoy nie ma towarzyszki? – zapytałam, gdy wirowaliśmy wśród tańczących par. Było dość głośno, a więc musiałam mówić chłopakowi do ucha. Draco stał natomiast pod ścianą z kieliszkiem w ręku i przyglądał się nam z nieco nieodgadnionym wyrazem twarzy. Mogłam się jedynie domyślić, że najchętniej skomentowałby nasze zachowanie w swój charakterystyczny, ironiczny sposób.
- Lepiej nie poruszaj przy nim tego tematu, bo jest dość świeży i bolesny – powiedział jedynie.
   Chociaż to był Malfoy, to jednak z pewnością musiał mieć jakieś tam uczucia. Pokręciłam więc głową i pozwoliłam się prowadzić Blaise’owi.
   Po trzeciej piosence muzyka ucichła. Wokół Astorii i Johna utworzył się krąg. Zainteresowani goście patrzyli z niepokojem na Astorię i czekali na odpowiedź. Oczywiście jeszcze nie padło pytanie, jednakże właśnie przyszedł czas na kulminacyjny moment całej imprezy.
   John uklęknął.
- Co ty… - blondynka zarumieniła się. Jej chłopak złapał jej rękę, natomiast na drugiej trzymał pierścionek w czerwonym pudełeczku.
- Astorio, od momentu w którym się poznaliśmy nie było dnia, bym o tobie nie myślał. Każda kolejna chwila utwierdza mnie jedynie w przekonaniu, że jesteś dla mnie najważniejsza i to z tobą chcę spędzić resztę życia. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
   W pomieszczeniu panowała cisza. Oczy wszystkich zwrócone były ku parze. Wstrzymałam oddech. Jeszcze nigdy nie byłam świadkiem zaręczyn, w szczególności tak uroczystych.
- John, ja…
   Zacisnęłam pięści, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego.
– Tak!
   Wszyscy zaczęli klaskać. John wstał i pocałował swoją narzeczoną, zakładając uprzednio prześliczny pierścionek na jej palce. Zauważyłam, że Narcyza ścierała łzy, tuląc się do męża.
   Kiedy emocje opadły już nieco i większość gości zdążyła pogratulować narzeczonym, włączono muzykę i znów zaczęliśmy tańczyć. Nie wiedziałam która była godzina, jednak musiałam przyznać, że bardzo dobrze się bawiłam. Co jakiś czas wirowałam z innym partnerem, czasami udawało mi się zamienić z nim kilka słów.
- Panno inżynier, można? – zamierzałam właśnie usiąść, jednak ktoś wyciągnął w moim kierunku dłoń. Doskonale wiedziałam kto.
- Z panem, adwokacie? To będzie czysta przyjemność.
   Pragnęłam odpoczynku, ale jednocześnie nie mogłam dać mu satysfakcji, że się go boję, co było bzdurą.
   Kiedy oparł rękę na mojej talii, pojawiła się przed moimi oczami scena sprzed kilku lat, w sali chemicznej. Wzdrygnęłam się, co Malfoy zauważył, bo uśmiechnął się cynicznie.
   Najchętniej powiedziałabym, że tańczył okropnie, co chwilę mnie dreptał, pociły mu się dłonie i poruszał się kompletnie nie do rytmu, lecz… skłamałabym. Nie wiedziałam dlaczego los pokarał mnie tak bardzo, aby Dracona Malfoy’a obdarzać wieloma talentami, do których niewątpliwie można było uznać taniec. Jego ruchy były bowiem niewymuszone, płynne, prowadził wyśmienicie i był jednym z najlepszych tancerzy, z którymi miałam styczność tamtego dnia, a właściwie nocy.
- Dziękuję za taniec – skinął głową z delikatnym uśmiechem.
- Proszę bardzo.
   Usiadłam przy stole i nalałam soku. Było mi gorąco i postanowiłam odpocząć. Po chwili dołączył do mnie Blaise.
- Nie taki diabeł straszny jak go malują?
- Nikt nie powiedział, że zakopaliśmy topór wojenny.
- Tańczyliście razem – oznajmił mało błyskotliwie.
- Mówiłam mu właśnie o tym, jak zamierzam go torturować.
- Torturować? – zaśmiał się. – A Draco pewnie ci powiedział ile za to dostaniesz, tak?
   Pokiwałam głową.
   Po chwili wróciliśmy do tańczących.


__________________________________
Generalnie wolę pozostawić szerokie pole wyobraźni i nie dodawać żadnych zdjęć ubrań, pomieszczeń itd. jednakże dom Malfoy'ów w opisie wzorowałam na tym »klik«. Jeśli lubicie mieć własne wyobrażenie to lepiej nie klikajcie :)
Jak się można łatwo domyślić, teraz będzie już Dramione. Gra rozpoczęta... :D

10 komentarzy:

  1. Ciekawie. Wiedziałam, że Draco nie da spokoju Hermionie, bo wtedy nie był by sobą! :3
    Tak subtelnie ze sobą rozmawiali. Jak nie inteligentnych ludzi przystało, choć miałam wrażenie, ze Hermiona zaraz wybuchnie i coś mu zrobi. Zresztą Draco jest tak rozkosznie irytujący.
    Na pewno teraz będzie jeden wieli romans, na co czekałam <3 Mam tylko nadzieję, że nie będzie jakoś kolorowo i zrobisz naszym bohaterom kilka przeszkód, którą będą musieli pokonać.
    Czekam na kolejny rozdział i ślę duużo weny :*
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  2. Jest! Draco! Jupi ja jej! :D Nawet nie wesz, jak się cieszę z tego powodu! *♡* Tak długo (niby nie, ale dla mnie długo)na niego czekałam i w końcu się zjawił!! ^.^
    Rozdział baaardzo mi się podobał. Zaczynam podejrzewać, że Zabini mógłby się zakochać w Hermonie. No bo zaprosił ją na to przyjęcie... Wiem, że to za wcześnie, by tak myśleć, ale mi się tak wydaję. Jeśli dobrze uważam, to będzie miał konkurenta w postaci Draco ^.^
    Opis przyjęcia bardzo mi się podobał. Chwilami czułam, jakbym się tam znajdowała ^.^ Hehe. Jubilatka (tak się chyba mówi) o niczym nie wiedziała! No, ala takie są przyjęcia niespodzianki :D Jeszcze te oświadczyny! Urocze ;3
    Czekam na nn, oraz więcej scen z Draco i Hermioną, bo wywnioskowałam, że będą oboje się coraz częściej pojawiać ^.^ Potopu weny życzę! Buziaczki ;***

    OdpowiedzUsuń
  3. No w końcu jest Dracuś! Nawet nie wiesz, jak się cieszę :) Mam przeczucie, że będzie więcej takich sytuacji z Dramione ;)
    A dom jest szuper :) Panna inżynier, hehe :)
    Pozdrawiam i weny!
    Dravelia
    Ps. Zapraszam na http://www.hermiona-riddle-po-drugiej-stronie.blogspot.com/p/zabawy.html

    OdpowiedzUsuń
  4. W końcu doczekałam się rozdziału! :) Jest genialny! Zakochałam się w każdym słowie, które tutaj zawarłaś. Miał swój klimat, a główna atrakcja tej notki, czyli impreza, wywarła na mnie duże wrażenie. Nie myślałam, że właśnie tak ją opiszesz, więc jestem mile zaskoczona. Zabini cwana bestia myślał, że Hermiona pogodzi się z Draconem, a tu jednak nie :P Cieszę się, że nawiązali ze sobą kontakt... wprost uwielbiam ich przekomarzania! <3 Chcę więcej ich sceny...! Życzę Ci dużo weny i zapraszam do mnie,
    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział, nareszcie Dramione! ;* Chociaż Herm nie chciała zostawać sama z Draco, to ja się cieszę, że Zabini sobie poszedł :D
    Czekam na rozkręcenie się akcji. Do następnego <3
    Życzę weny,
    pozdrawiam
    i ślę całusy,
    Jenna Chase xx

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział! Bardzo podobała mi się konfrontacja Hermiony z Draco i ich wspólny taniec *.* Coraz bardziej uwielbiam też naszego kochanego pana Zabiniego <3 Bo to w końcu dzięki temu Dramione się spotkało ;) Nie mogę się już doczekać kolejnych rozdziałów i mam nadzieję na szybkie, ponowne spotkanie Draco i Hermiony ;)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  7. I wreszcie dogoniłam rozdziały! Muszę przyznać, że cudowne! Ale mnie wystraszyłaś... Byłam przekonana, że Draco będzie się oświadczał Astorii... Ale naprawdę! Ja to tak na samiutkim początku zrozumiałam xD Ale dobrze, że to jednak były tylko moje głupie domysły ;) Ten rozdział był wspaniały! Już się nie mogę doczekać kolejnego! Nie czytałam wielu dramione, ale mogę tu przyznać, że jest to jedno z tych (dwóch) najlepszych! ;) Bo jest jeszcze oczywiście "When you're gone" no i teraz Twoje ;) Piszesz piękne opisy. Można sobie wszystko bez problemu wyobrazić. Oczywiście bloga dodaję do polecanych i może do obserwowanych, ale "może" tylko dlatego, że za bardzo nie orientuję się w profilach Google +, bo ja sama mam bloggera. Ale może ogarnę ;)
    Już się nie mogę doczekać kolejnego rozdziału i ogólnie kontynuacji historii, bo skoro teraz zaczyna się to "właściwe" dramione to aż mnie ciekawość zżera! ;D
    Nie pozostaje mi nic innego jak czekać na nn! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo mi się podoba ten rozdział :) Bardzo ciekawy, interesujący. Podoba mi się to z jaką łatwością i płynnością przechodzisz do nowych wydarzeń. To talent pożądany przez wielu autorów. :) Bardzo ładne opisy, osobiście najbardziej je lubię. Twoje dialogi też mi się podobają, ale to opisy najbardziej tutaj przypadły mi do gustu. Fabuła rozdziała, jak już pisałam bardzo interesująca. Fajnie, że powoli zaczyna się akcja dramione :)
    Czekam na rozdział VII z niecierpliwością, :)
    Pozdrawiam i życzę weny
    Charlotte Petrova
    (Merlinie! Ile razy napisałam, że mi się podoba twoje opowiadanie! Muszę poszukać słownika synonimów, bo kończą mi się określenia! :D )

    OdpowiedzUsuń
  9. Hej! Jestem tutaj po raz pierwszy, ale nadrobiłam rozdziały! Znalazłam się tu, bo Twoje opowiadanie poleciła mi "Mara♥"! Jej, nie żałuję, że wpadłam! :D Ty piszesz takie piękne opisy, pomarzyć można ;) I przyznaję się, że to moje pierwsze dramione i w życiu bym nie pomyślała, że przeczytam coś o Harmionie, która nie jest z Ronem. A tu proszę! Tak mi teraz jakoś zaczęli do siebie pasować z Draco, że uch... Dlaczego ja dopiero teraz tu wpadłam?
    No dobra, nie rozpisuję się już więcej, zostawiam link do mojego bloga w odpowiednim miejscu i pozdrawiam! ;*

    OdpowiedzUsuń
  10. Świetny rozdział! Bardzo podoba mi się Twój blog. Uważam, że zaczęłaś ciekawie i z niecierpliwością czekam na następny rozdział!
    Pozdrawiam i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń