sobota, 28 lutego 2015

Rozdział VIII

Korzystając z okazji, chciałabym coś napisać. Otóż po dodaniu rozdziału widzę bardzo dużo wyświetleń i niestety mało komentarzy. Oczywiście ja tutaj nie proszę Was o robienie czegokolwiek wbrew sobie, jednak myślę, że wyświetlenia, które są wysokie w bliskim okresie od dodania, świadczą, iż nie tylko garstka ludzi czyta moje rozdziały. Uwierzcie mi - każdy komentarz jest na wagę złota. Zawsze staram się pisać najlepiej jak potrafię - z mniejszym czy większym skutkiem. Nie poświęcam na rozdział tylko jednej godziny, czasami trwa to kilka, oczywiście rozłożone w czasie. Jeżeli Wy również coś piszecie to musicie wiedzieć, jak wielką motywacją jest każdy komentarz. Tymczasem sprawdzam - nie ma ani jednego. To tak, jakby ktoś nie doceniał mojej pracy, co odbiera mi niemal całkowicie motywację. Piszę dla siebie, owszem, ale przecież także dla Was. Uwielbiam wszystkich moich czytelników i nawet, jeśli Wasze komentarze są bardzo krótkie, to i tak się uśmiecham i wiem, że mam dla kogo pisać :). Więc jeżeli Wy również mnie polubiliście, to dajcie w jakikolwiek sposób znać, że "przebrnęliście" przez rozdział. To sprawi, że będę wiedziała, że mam dla kogo pisać :)

_______________________________

   Czerwone. Żółte. Zielone. Ruszyłam, hamując gwałtownie po chwili. Znowu czerwone! Ścisnęłam prawą ręką kierownicę, dając upust złości. Dawno nie było w Londynie aż tak dużego ruchu, abym przed jednymi światłami już po raz drugi raz musiała się zatrzymywać. Byłam jednak w dogodnej pozycji, bo siedziałam w trzecim aucie z kolei, co dawało mi nadzieję, że być w może kiedyś w końcu dotrę na ostatnią budowę tamtego dnia.
   Oczywiście, żeby było jeszcze zabawniej, miałam tam spotkać Malfoy’a. Generalnie nie miałam w zwyczaju dzwonić specjalnie po inwestorów i ściągać ich na budowę, gdyż to moją rolą było interesowanie się sprawami związanymi z przebiegiem prac, jednakże wcześniej powiedziałam Blaise’owi o planowanej wizycie, a ten stwierdził, że to idealna okazja, aby Malfoy mógł mi przedstawić pewne fakty, które udało mu się odkryć. Nie miałam pojęcia jak wyglądał dzień pracy blondyna, ale skoro każdy termin i godzina podana przez kogokolwiek zawsze była dla niego odpowiednia, to pozostawało tylko zazdrościć.
   Kiedy w końcu wydostałam się z ruchliwej części, odetchnęłam z ulgą. Dojechanie do odpowiedniej budowy nie zajęło mi dużo czasu, więc pozostawało mieć jedynie nadzieję, że dotrę do domu o normalnej godzinie.
   Starałam się zawsze wszystko skrupulatnie sprawdzać, gdyż to ja byłabym odpowiedzialna za jakiekolwiek niezgodności, a poza tym źle wykonana praca mogła się w przyszłości bardzo źle skończyć. Tym razem również byłam bardzo dokładna, ku złości pracowników. Fakt, że kobieta zajmowała kierownicze stanowisko na budowie był dla niektórych oburzający, ale wiedziałam też doskonale, że wielu czuło przede mną respekt.
   Gdy zdążyłam uzupełnić dziennik, siedząc w samochodzie i trzymając go na kolanach, ktoś zapukał do okna. Poskoczyłam gwałtownie, a serce zaczęło szybciej bić.
- Widzę, że pani zakochana w pracy nie próżnuje – Malfoy uniósł lewą brew i oparł się łokciem o drzwi auta, które mu otworzyłam. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru i białą koszulę, a także czarny krawat. Perfekcjonista jakich mało.
- Oczywiście, za próżnowanie mi nie płacą – schowałam dziennik do torby i wyszłam z auta. – Blaise wspominał o jakichś istotnych faktach, ale nie sądziłam, że zabierzesz mnie na randkę właśnie do surowych ścian.
- Oczywiście, że nie. Chciałem tylko cząstkowo poczuć, że jestem tu z tobą i to nasz dom jest w budowie – skrzyżował ręce na piersi z cyniczną miną. – A poza tym… w tym kasku i flanelowej koszuli wyglądasz cudnie, Granger. Tylko podać ci młotek i pracownik fizyczny jak znalazł.
   Nie miałam pojęcia dlaczego Malfoy tak bardzo chciał mnie zdenerwować swoimi tekstami o uwielbieniu do mojej osoby, czy też obraźliwymi, jednakże jeżeli zamierzał reprezentować sobą niski poziom, to kim ja byłam, aby nie grać z nim w tę grę?
- Następnym razem przebiorę się za pokojówkę – mrugnęłam prawym okiem i zamknęłam auto na klucz.
- I już zaczynasz mówić konkretnie – zaśmiał się. – Właściwie to nie jest nic, czego nie mógłbym ci powiedzieć przez telefon, ale chciałem zobaczyć cię w akcji.
   Skinęłam głową. Złość rozsadzała mnie momentami od środka, ale skoro obiecałam sobie spokój, to musiałam się tego trzymać.
- Może pójdziemy do jakiejś kawiarni? Myślę, że niezbyt stosownym jest rozmawianie na ten temat tutaj, a poza tym etyka pracy nie pozwala mi na coś takiego.
- Jak sam zauważyłeś, wygadam niczym pracownik fizyczny – odpięłam kask i chwyciłam go w prawą dłoń – a więc twoja etyka pracy pewnie będzie musiała się lekko nagiąć.
- Możemy jechać do ciebie, przebierzesz się i…
- Malfoy – pokręciłam oczami. – Możemy pojechać do mnie i tam mi wszystko wytłumaczysz.
- Na zaproszenie do twojego domu od dawna czekałem – zaśmiał się. – Pojadę zaraz za tobą.
   Kiedy oddalił się nieco, ze zgrozą zauważyłam, że wsiadł do białego BMW E90. Uwielbiałam swojego srebrnego Fiata Punto II, ale fakt, że Malfoy zmieniał samochody, którymi przyjeżdżał niemal jak ja bluzki, był nieco przytłaczający.
   Na całe szczęście dojechanie do mojego domu nie stanowiło większego problemu. Nigdy nie zazdrościłam nikomu i starałam się nie zwracać uwagi, że mój dom na pierwszy rzut oka nie wyglądał jak rezydencja bogatych ludzi, gdyż zajmowałam jeden z bliźniaczych domów w dzielnicy, gdzie wszystkie domki były z zewnątrz niemal identyczne. W środku oczywiście, w miarę możliwości finansowych, starałam się urządzić bardzo nowocześnie, nie spodziewam się jednak zbytniej wylewności ze strony Malfoy’a w epitetach określających mój dom.
   Zaparkowałam w garażu, robiąc tym samym miejsce na podjeździe dla mojego gościa. Przez całą drogę szedł za mną w niezwykłej ciszy.
- Usiądź w salonie, zaraz do ciebie dołączę – skinęłam głową, wskazując tym samym blondynowi kierunek. Bez zbędnych słów poszedł do salonu. Sama poszłam do sypialni.
   W pośpiechu ściągnęłam koszulę i narzuciłam na siebie kremową tunikę. Postanowiłam zostawić dżinsy i tenisówki, jedynie przemyć twarz zimną wodą.
- Ładnie się urządziłaś, Granger – Malfoy, jak się mogłam spodziewać, siedział na kanapie z rozłożonymi na oparciu rękoma. – Gratuluję gustu, widać tutaj mądrą rękę osoby znającej się na rzeczy.
- Gdybym nie rozmawiała z tobą uznałabym, że to komplement – skrzyżowałam ręce na piersi. – Chciałbyś czegoś do picia?
- Przez grzeczność nie odmówię. Najlepiej to, co ty uwielbiasz w dokładnie tych samych proporcjach, jednak jeśli chodzi o cukier to jedna łyżeczka.
   Uniosłam prawą brew.
- Czy może chciałby pan coś jeszcze zamówić?
- Jednak daj sobie spokój z tą pokojówką. Świetnie pasowałby teraz mundurek kelnerki.
- Malfoy, daruj sobie. Nie jesteśmy dziećmi.
- Jasne – zaśmiał się. – Ale pamiętam, że zawsze w szkole chciałem cię podenerwować w taki sposób. Teraz mam przynajmniej ku temu sposobność.
   Pokręciłam jedynie oczami z dezaprobatą. W obecności Malfoy’a czułam się, jakbym była uczennicą. Niższych klas. Kiedy chłopcy uwypuklali swoje zainteresowanie poprzez zaczepianie dziewczynek. Najwidoczniej niektórzy, mimo wzrostu ciała i pozornie wysokiej inteligencji, cały czas mentalnie byli na jednym poziomie.
- Schlebia mi, że już wtedy przejawiałeś niezwykłe zainteresowanie mną. Wybacz, idę ci zrobić to, co ja uwielbiam, dokładnie w tych samych porcjach, ale z jedną łyżeczką cukru.
- Jak ty dobrze mnie znasz – uśmiechnął się rozbrajająco.
   Kiedy przygotowywałam kawę, uśmiechnęłam się mimo woli. Przemknęła mi bowiem przez głowę myśl, że Malfoy był dużym dzieckiem. Nie było to oczywiście nic osobistego. Po prostu… czasami czułam się tak bardzo przytłoczona problemami, że przybywało mi lat. Tymczasem Malfoy był dokładnie w moim wieku…
- Proszę, panie uwielbiający pracownice fizyczne – położyłam na stoliku dwie filiżanki kawy. – Stwierdziłam jednak, że proces cukrowania jest zbyt skomplikowany dla mnie, więc koniecznie musisz mi pokazać jak robić to dobrze. W którą stronę mieszać, pod jakim kątem przechylić łyżeczkę… te fakty są niezwykle istotne, a więc słucham – usiadłam wygodnie obok blondyna, ignorując fakt, że jego ręce nadal zajmowały całą szerokość kanapy.
- Dla chcącego nic trudnego. Nie mamy jednak aż tyle czasu, więc pozwolę sobie zapisać ciebie na prywatne korepetycje w innym terminie. Chciałbym teraz powiedzieć ci coś istotnego. Jak wiesz, dzięki twojemu pełnomocnictwu uzyskałem dostęp do archiwum. Oczywiście nie naginam nigdy prawa, działam czasami nieco ponad zasady, ale nie podlega to karom, więc spokojnie Granger, nie ściągnę na tę sprawę złego światła – uśmiechnął się drwiąco, mieszając łyżeczką kawę. – Jak wspomniałem wcześniej, nie będę się tym zajmował pełnowymiarowo, chciałem raczej udostępnić ci to w pewnym stopniu, a co ty byś z tym dalej zrobiła, zależałoby wyłącznie od twoich decyzji. Okazało się jednak, że w dokumentach było wiele innych, które ktoś musiał stamtąd zabrać.
- Zaraz, zaraz – odłożyłam filiżankę, przyglądając się blondynowi ze zmarszczonym czołem. – Czy ty właśnie zasugerowałeś, że ktoś mógł w nich grzebać bez zgody?
- Co więcej: musiały się tam znajdować dokumenty, które po głębszym przeanalizowaniu mogłyby tę osobę obciążyć.
   Splotłam ręce na kolanach i wpatrywałam się w kciuki, którymi zataczałam okręgi, dzięki którym ocierały się nawzajem.
- A więc potencjalny zabójca moich rodziców musiał maczać w tym palce – westchnęłam.
- Owszem.
- Nie można jakoś sprawdzić, kto mógł mieć z nimi styczność?
- Cóż, gdybyśmy mówili o krótkim okresie czasu to byłoby to możliwe, lecz nie zawsze. Tymczasem upłynęło zbyt wiele lat, aby udało nam się przyjrzeć bliżej sprawie pod tym kątem. Akta póki co zostawiłem u siebie, chciałem ci tylko powiedzieć o swoim odkryciu. Przeglądnę je i dostarczę, może będę w stanie znaleźć coś, co pomoże.
- Jestem ci naprawdę wdzięczna, że się tego podjąłeś… oczywiście o wynagrodzeniu porozma…
- Nie porozmawiamy wcale, Granger – przerwał mi, lecz wyraz twarzy był zadziwiająco łagodny. – Co najwyżej będziesz mogła mnie zaprosić na kolację.
- Z wielką chęcią – pokręciłam oczami. Temat był skończony, ale tylko póki co. Nie chciałam być dłużniczą Malfoy’a.
   Blondyn odłożył filiżankę i oparł się o kanapę, tym razem ułożył na oparciu tylko jedną rękę.
- Naprawdę jestem pod wrażeniem tego, jak wykończyłaś swój dom. Nie sądziłem, że twój zawód wymaga także zdolności architekta.
- Bo teoretycznie nie wymaga – wzruszyłam ramionami. – Nie oznacza to jednak, że nie są mile widziane. Zawsze lepiej jest mieć świadomość, że kierownik twojej budowy zauważy zestawienie kompletnie niepasujących do siebie rzeczy. Co do mojego domu to głównym składnikiem było rozplanowanie małej przestrzeni i maksymalne jej powiększenie…
- Ugotujmy sobie dom – wtrącił z uśmiechem, na który odpowiedziałam skinieniem głowy.
- Nieskromnie powiem, że jestem z efektu końcowego bardzo dumna. Oczywiście zostaje jeszcze wiele do poprawki, ale generalnie poważniejszych zmian nie przewiduję.
- Chociaż nie jesteś architektem, to chyba właśnie ciebie prosiłbym o pomoc, gdybym znowu miał się urządzać.
- Przysługa za przysługę? – zaśmiałam się ciepło. Dopiero po chwili się zreflektowałam, jednak uśmiech nie zniknął z mojej twarzy.
   To nie była przecież hipokryzja, prawda? Nikt nie powiedział nigdy, że zabronionym jest, by uśmiechać się do osoby, za którą się nie przepada. A nawet nie z osoby, a raczej z osobą.
- Oczywiście. Mam nadzieję, że nie wywalisz mnie wtedy za drzwi z krzykiem, że mam się odczepić?
- Pożyjemy, zobaczymy – pokręciłam głową, a kąciki ust nieznacznie uniosły się. – Zaproponowałabym ci ciasto, ale niestety ostatnimi czasy nie miałam kiedy uzupełnić zapasów, a nie spodziewałam się gości…
- Awansowałem do rangi gościa, tak? – uniósł prawą brew. Nie miałam pojęcia od czego zależało, którą poruszał, ale czasami wyglądało to zabawnie. – Chyba mnie przekonałaś i będę cię częściej odwiedzał.
- Jeśli tylko chcesz – powiedziałam.
   Widziałam doskonale, że wprawiłam go tym w zakłopotanie, jednak udałam, że nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi.
- Muszę się już zbierać – zadeklarował po kilku minutach rozmowy. – Zaczyna robić się ciemno…
- Jeszcze raz bardzo ci dziękuję za wszystko.
- Nie sądziłaś nigdy, że zostaniemy partnerami, prawda? – zaśmiał się, opierając o framugę drzwi frontowych. Sama oparłam się o ścianę, krzyżując ręce na piersi.
- Oczywiście, że nie, panie Malfoy.
- Pani Granger, znowu zaczynamy od początku – pokręcił oczami. – Nie mniej jednak, dziękuję za ugoszczenie mnie i będę pamiętał o obiecanej przysłudze – otworzył drzwi, jednak odwrócił się i zawołał przez ramię: - to do zobaczenia, Granger!
- Pa, Malfoy!
   Kiedy zamknęłam za nim drzwi, uświadomiłam sobie przerażającą prawdę. Cały czas się uśmiechałam.

~*~*~*~

- Hermiona, Hermiona, Hermiiii! – usłyszałam przesadnie piskliwy głos po drugiej stronie.
- Uspokój się, weź głęboki oddech i powiedz mi co się takiego stało.
- Wiesz, byliśmy dzisiaj z Harry’m na zakupach i postanowiliśmy wstąpić do jubilera, bo zbliżają się urodziny mamy… - przełożyłam telefon do lewej ręki, prawą próbując ściągnąć spodnie - … i wiesz ty co? Kupiliśmy już obrączki! Normalnie napatrzeć się na nie mogę, takie są śliczne! Stwierdziliśmy, że chyba coś na nich wygrawerujemy, ale nie chcę niczego trywialnego, tylko rzadko spotykanego. Nasze imiona byłyby dość pospolite, ale… nie o tym chciałam mówić. Jutro sobota, po pracy mogłabyś wybrać się ze mną na poszukiwania sukni?
- A nie możesz iść z Harry’m? – zasugerowałam, uśmiechając się. Udało mi się ściągnąć spodnie, więc byłam w samej bieliźnie.
- Nie wierzę w te wszystkie przesądy, ale to raczej jest tradycja, że mężczyzna nie widzi sukni przed ślubem. Nasze wesele we wrześniu, zostały tylko cztery miesiące, nawet nie… proszę cię Hermi, bądź dobrą przyjaciółką!
   Zaśmiałam się. Czy wszyscy ludzie, którzy mnie otaczali, musieli zachowywać się jak dzieci?
- Dobrze, nie ma problemu…
- Już nigdy nie poddam wątpliwości faktu, że jesteś cudowną przyjaciółką!
- Nawzajem, Ginny.
- Dobra, kończę. To jutro…
- Przyjadę po ciebie zaraz po pracy.
- Dziękuję, kochana jesteś!

~*~

   Jak obiecałam, tak też zrobiłam.
   Ginny przez całą drogę mówiła o tym, jaka to nie jest podekscytowana zbliżającą się wielkimi krokami uroczystością. Oczywiście sprawy dotyczące fotografa, rezerwacji restauracji… dawno zostały rozwiązane, jednak nieco mniej pilne zostawiano. Tymczasem, jak przekonywała przyjaciółka, tylko cztery miesiące mogły nie wystarczyć.
- Trudno będzie mi zmierzyć sukienkę i właściwie to dzisiaj skończy się chyba tylko na oglądaniu, ale wiesz… - kiedy zaparkowałyśmy, wyciągnęłam wózek przyjaciółki i pomogłam jej na nim usiąść, co oczywiście nie powstrzymywało ją przed ciągłym mówieniem - … jakoś muszę się rozeznać. Być może wezmę od nich katalogi i uszyją mi później na miarę… sama nie wiem – nacisnęłam przycisk przy windzie. Znajdowałyśmy się na parkingu podziemnym i chociaż sama skorzystałabym ze schodów, to jednak z Ginny sprawa wyglądała nieco trudniej.
- Już to widzę… Harry stoi przy ołtarzu a ja jadę do niego – uśmiechnęła się krzywo. – Tak naprawdę to chciałabym chodzić. Ale tylko na ten jeden dzień, uwierz mi – znalazłyśmy się na pierwszym piętrze galerii. Ginny od razu skierowała się do planu, gdzie zamierzała znaleźć jeden z dwóch znakomitych sklepów. Czułam, że ten znakomity równy jest niezwykle drogiemu, ale nie zamierzałam oponować. Skoro obiecałam towarzystwo, to nie zamierzałam się wycofywać nawet, jeśli szukanie sukni ślubnej przysparzało mi bólu psychicznego.
   Pomogłam przyjaciółce przedostać się do sklepu. Brnęłyśmy wśród śpieszących się wszędzie ludzi, którzy nie zwracali na nas najmniejszej uwagi.
- O, tam! – Ginny uśmiechnęła się.
   Sklep był bardzo rozległy i przed wejściem znajdowały się bramki. Nie wiedziałam jakim cudem ktoś mógłby ukraść niepostrzeżenie zajmującą dużo miejsca suknię, ale skwitowałam ten widok jedynie wzruszeniem ramionami.
   Przyglądając się wiszącym nad ladą zdjęciami kobiet w sukniach, niemal wpadłam na kogoś.
- Przepra… MALFOY?!
   Blondyn uniósł lewą brew.
- Granger? Jesteś chyba ostatnią osobą, której bym się tutaj spodziewał – zaśmiał się.
- Co ty tu…
- Przepraszam, ale pańska dziewczyna prosi o podpowiedź – podeszła do nas kobieta z przyklejonym uśmiechem na twarzy. Miała na sobie kremową elegancką sukienkę, jednak wyglądała tak, jakby jej jedynym marzeniem było zamknięcie w końcu sklepu i cieszenie się weekendem, który dla wielu już nadszedł.
- Oczywiście – skinął głową i oddalił się. Zniknął za przejściem prowadzącym do osobnej sali, w której z pewnością oprócz przymierzalni było także podwyższenie, po którym kobiety mogły przejść, aby zobaczyć jak się prezentują.
- Malfoy się żeni? – obok mnie znalazła się nagle Ginny.
- Nie mam pojęcia – pokręciłam głową, chociaż w sercu czułam się nieco oszukana. Nie dlatego, że uważałam go jako potencjalnego kandydata na zapełnienie pustki w sercu po Ronaldzie, jednak Blaise wspominał o delikatnej sytuacji, byłam więc całkowicie przekonana, że jakaś dziewczyna musiała go niezwykle zranić. – I jak, znalazłaś coś?
 - Oczywiście, że nie! – zmarszczyła czoło, patrząc na mnie jak na osobę, która jest niespełna rozumu. – Chciałam cię tylko poprosić, żebyś ty też się rozejrzała… jeśli uznasz, że jakaś suknia mi pasuje, to pokaż, okej?
- Obiecuję – uśmiechnęłam się i zaczęłam przeglądać wieszaki. Przerzucałam jednak suknie bezmyślnie, gdyż mój umysł przez cały czas zaprzątnięty był myślą o Malfoy’u. Jeżeli pozwolił dziewczynie, która niezmiernie go zraniła, na powrót do siebie, a w tamtym momencie przymierzała właśnie suknię… Być może miała zostać druhną – oczywiście nie wierzyłam, że blondyn był przesądny. Niewątpliwie przedstawiał grupę ludzi postępowych, których poglądy nie zawsze pokrywały się z moimi, jednak wiedziałam, że nie wierzyłby w wymyślone pokolenia temu brednie.
   Pomimo przedstawianego wszystkim własnego obrazu o niezwykłej niezależności i powściągliwości, a także niemal całkowitemu zapominaniu o emocjach i uczuciach, Malfoy miałby być w rzeczywistości zupełnie inny? Poznałam go oczywiście od nieco dziecinnej strony, ale nie sądziłam, że aż tak bardzo można skrywać swoje prawdziwe ja.
- Hermi, mogłabyś tutaj podejść?
   Wyprostowałam ręce i uśmiechnęłam się.
- Nie sądzisz, że ta jest cudowna?
- Ginny, może weźmiesz katalogi i w domu przyjrzysz się tym wszystkim sukniom bliżej?
   Rudowłosa odwiesiła sukienkę i skinęła głową, co mnie niezmiernie zdziwiło. Znalazła się obok ekspedientki, która z uśmiechem wręczyła jej dwa grube katalogi.
- Chyba z miesiąc zajmie mi przeglądanie tego wszystkiego – narzekała przez całą drogę do windy. Drugi sklep był na drugim piętrze.
- Dlatego akurat masz cztery, żeby przez dwa kolejne krawcowa cię zmierzyła, ostatnie poprawki…
- Bardzo śmieszne – burknęła, krzyżując ręce na piersi. Popchnęłam jej wózek i wcisnęłam odpowiedni przycisk. – Ciekawe jak ty będziesz się zachowywała, kiedy przyjdzie twoja kolej.
- Nie wiem – pokręciłam głową. Nie zamierzałam mówić niczego w stylu „o ile w ogóle przyjdzie”, bo to byłoby bezcelowe.
   Drugi sklep, na całe szczęście, był dużo mniejszy. Nie znaczyło to jednak – co miałam odkryć już wkrótce – że gorzej wyposażony. Poddałam się już na starcie, co Ginny przyjęła z lekceważącą miną i spojrzeniem godnym obrażonej dziewczynki. Nie przejęłam się oczywiście zbytnio i usiadłam na bardzo wygodnej, kremowej kanapie. Tuż obok niej stał stolik pełen różnych gazet. Ich tematy były oczywiście suknie ślubne, a także garnitury.
- Granger, to zadziwiające, jak często ostatnio na siebie wpadamy – wzdrygnęłam się delikatnie, kiedy zostałam oderwana od czytania jednego z artykułów. Po głosie poznałam, że obok mnie usiadł Malfoy.
- Jeszcze trochę a pomyślę, że faktycznie los chce nas połączyć – zaśmiałam się, jednak nie odrywałam wzroku od fotografii. Patrzyłam właśnie na złączone dłonie, na których widniały obrączki.
- A widzisz? Cieszę się, że w końcu doceniłaś moje i jego starania.
- Twoja dziewczyna szuka sukni ślubnej? – zapytałam nagle, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego.
- Spokojnie – uśmiechnął się – w moim sercu zawsze znajdzie się miejsce dla ciebie.
- Będę spała spokojnie w takim razie. Ginny nie chciała przyjść z Harry’m, bo uważa, że tak nakazuje tradycja. A ty ją łamiesz – sama nie wiedziałam, dlaczego to mówiłam.
- Nie wiedziałem, że posądzasz mnie o wierzenie w coś takiego – uniósł lewą brew i skrzyżował ręce na piersi. Rozejrzał się po sklepie i westchnął. – Wy, kobiety, zawsze robicie zakupy tak długo, jakby chodziło o kupno samochodu mającego służyć co najmniej dwadzieścia lat.
- Wyjątki potwierdzają regułę – wzruszyłam ramionami.
- Jeśli powiesz, że nie spędzasz tyle czasu na zakupach, to chyba ci się zaraz oświadczę.
- Tak, będę nosiła pierścionek na zmianę z twoją przyszłą żoną – zironizowałam.
- Granger, wy jeszcze nie miałyście okazji się poznać! – wypalił nagle. – Poczekaj no – wstał i zniknął za jednym z zakrętów. Nie dostrzegałam nigdzie również Ginny, więc z westchnieniem powróciłam do lektury czasopisma. Nic innego mi nie pozostało.
- To jest ta Hermiona Granger, o której tyle słyszałaś – usłyszałam nagle. Odłożyłam gazetę i wstałam… niemal z przerażeniem na twarzy.
   Stała przede mną Astoria, siostra Malfoy’a.
- Hej, stało ci się coś? – zapytała z troską. – Hermiono, może usiądziesz?
- Nie, nie – starałam się uspokoić.
   Malfoy musiał mieć niezły ubaw, kiedy wspominałam o jego dziewczynie. Zachowywałam się jak zazdrosna dziewczyna, która czuje zagrożenie ze strony konkurencji.
- Przepraszam, czasami jak zbyt szybko wstanę tak mi się dzieje – przygryzłam delikatnie wargę. – Bardzo miło mi ciebie poznać, Astorio. Podczas przyjęcia nie miałyśmy niestety możliwości, aby wymienić więcej niż parę słów…
- Mnie również – podała mi dłoń. – Wybaczysz? Chętnie porozmawiałabym z tobą dłużej, ale Draco – rzuciła bratu niemal mordercze spojrzenie – tak bardzo jest znudzony zakupami, że chwila moment, a ucieknie.
- Tak, tak, też cię kocham – pokręcił oczami.
   Astoria pożegnała się i odeszła.
- No to powiem ci, że gust masz niezły – skwitowałam.
- Skoro podejrzewałaś mnie o wierzenie w brednie, to byłaś w błędzie. Ale o Astrorii przecież nie wspomniałaś. Do czego to doszło, żebym to ja musiał z nią chodzić i szukać sukienek na ślub.
- Chciała znać męską opinię.
- Aha, męską. Już nigdy więcej nie pojadę na żadne zakupy z żadną kobietą. No chyba, że z tobą – zaśmiał się.
   Zawtórowałam mu. Poczułam dziwną ulgę.
   Ku własnemu przerażeniu.

11 komentarzy:

  1. Pierwsza! Lecem bo chcę czytać!
    DE

    OdpowiedzUsuń
  2. Skomentowałam :) Dracuś skradł moje serce i rozdział jest zajefajny, bo jest Dramione <3
    Pozdrowionka i dawajmitunastępnyrozdział,
    DE

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejo! :3 Dzisiaj krótko, bo mam sporo do czytania (:
    Rozdział jak zawsze wspaniały! Kocham Cię za to, że był Draco! Jak ja go kocham! ♡ Zaczynam się zastanawiać, czy mam go ustąpić Hermonie....
    Ach! Ginny i Harry biorą ślub! Biorą ślub! Nawet nie wiesz, jaka ja jestem happy! Już nie mogę doczekać się tego dnia! Ha! Założę się, że Hermiona będzie świadkową! Jak nic! I pójdzie na wesele z Draco! Proszę! Tylko powiedz, że tak będzie! :D
    Jej! Oni często na siebie wpadają! Naprawdę los chce ich połączyć! I ja się z tym zgadzam! Ma tak być, bo się załamię.... Ale to przecież Dramione ma być! Sama tak mówiłaś, więc trzymam Cię za słowo! ^.^
    Ha! Hermiona była zazdrosna! Jak ja chciałbym zobaczyć jej minę, jak zobaczyła Astonię! :D
    I ja chcę, by Ginny nie musiała już jeździć na wózku...
    Czekam kochana na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam gorąco i ślę całusy! :***
    PS. Zapraszam w wolnej chwili do mnie :D
    madziula0909

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej! Rozdział świetny, ale muszę przyznać, że mnie przestraszyłaś! NIGDY więcej masz nie pisać czegoś takiego! Ja naprawdę myślałam, że on się będzie żenić!...
    A tak to wszystko normalnie. Cały czas jestem pod wrażeniem tego, jak piszesz opisy ;)
    A o komentarze się nie martw. Domyślam się, że to może... denerwujące, że ktoś czyta, ale nie komentuje, ale wyświetlenia tez o czymś świadczą ;) Piszesz świetnie i masz dla kogo! (np. dla mnie!!!)
    No to pozdrawiam, życzę weny! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha :D Przepraszam, ale muszę to napisać - zrobiłam to specjalnie. Wiem, wiem, jestem wredna :< Ale miałam nadzieję, że osiągnę właśnie taki efekt i cieszę się, że mi się to udało :* Nie planuję jednak niczego w podobnym tonie, wiec spokojnie :D.

      Usuń
  5. Zakochałam się! Rozdział był idealny! Przepełniony momentami Dramione, co oczywiście uwielbiam. Ich przekomarzanie się ze sobą wychodzi ci na prawdę dobrze. Każda odpowiedź czy to Dracona, czy Hermiony jest przemyślana i adekwatna do danej sytuacji. Jestem wniebowzięta -tak w skrócie xD Oczywiście zazdrosna Hermiona ze sklepu z sukniami ślubnymi mnie oczarowała. Coraz ciekawiej się zapowiada, a ja wręcz nie mogę się doczekać! Twój Draco może i jest troszeczkę dziecinny, jak to nazwała Hermiona, lecz ja widzę w nim dorosłego mężczyznę, który podchodzi z dużym dystansem do świata. Cieszę się, że ich "sprawy" idą w dobrym kierunku i że może niedługo dowiemy się czegoś nowego w sprawie zabójstwa rodziców Hermiony. Życzę Ci dużo weny i pisz jak najszybciej kolejny rozdział, bo nie mogę się go już doczekać :*

    PS. Doskonale rozumiem Twoją prośbę o opinię. Dla każdego bloggera ważna jest opinia innych. Niby piszesz dla siebie, lecz lubisz również przeczytać, czy to co robisz jest dobre czy złe. Mam dokładnie to samo i staram się również o to apelować, lecz nie udaje się to zazwyczaj.

    http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Hejka kochana :) Wybacz, że tak długo nie wpadałam ,ale normalnie mam w szkole urwanie głowy.Na nic nie mam czasu.Ale nawiązując do rozdziału. Jest świetny, bardzo mi się podobał.Cudny ten pomysł ze ślubem tak w ogóle Ginny i Harry biorą ślub aww <3 Cudnie i zazdrosna Hermiona pomysł normalnie the best <3 NO i Draco.. Co tu więcej mówić on jest najlepszy ^^
    Czekam na kolejny rozdział i psotaram się być już na bieżąco.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszę dopiero teraz, ale przeczytałam od razu ;) Po prostu zapomniałam o tym, że nie napisałam komentarza ;)
    Tak się cieszę, że Ginny i Harry biorą ślub!!!! Już nie mogę się go doczekać ;)
    Jak zobaczyła tam Draco to myślałam, że już po mnie i że on się żeni, ale uffff ;) W ogóle uwielbiam sposób w jaki ze sobą rozmawiają ;) Po prostu nie można przestać się śmiać.
    Jeśli chodzi o rodziców Hermiony, to mam nadzieję, że jak najszybciej znajdą tego kierowcę i że zgnije on w więzieniu ;)
    Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
    Życzę weny i pozdrawiam :)

    Maggie Z.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wybacz, że ja dopiero teraz, ale szkoła i te sprawy... ;/ No w każdym razie rozdział jak zawsze nieziemski! Rozmowy Draco i Hermiony, przekochane, a ta scena z Astorią... :D Już myślałam, że Malfoy faktycznie się żeni! ;O Cieszę się, że Harry i Ginny się żenią. :3
    Zastanawiam się... czy ten ktoś z wypadku samochodowego rodziców Hermi okaże się kimś znajomym?

    Pozdrawiam cieplutko i wysyłam wielkie paczki pełne kolorowej weny! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ps: Mogłabyś dodać obserwatorów bloggera na bloga? :* Bo chciałam dodać do obserwowanych, a nie posiadam google + ;)

      Usuń
  9. Fantastyczny rozdział Podoba mi się w nim najbardziej to, że Hermiona i Draco tak świetne się dogadują. Ich rozmowy są takie przyjemne, bardzo lubię je czytać. Zazdrosna Hermiona :)!! Robi się oraz ciekawiej! ;)
    Charlotte

    OdpowiedzUsuń