Korzystając z okazji, chciałabym coś napisać. Otóż po dodaniu rozdziału widzę bardzo dużo wyświetleń i niestety mało komentarzy. Oczywiście ja tutaj nie proszę Was o robienie czegokolwiek wbrew sobie, jednak myślę, że wyświetlenia, które są wysokie w bliskim okresie od dodania, świadczą, iż nie tylko garstka ludzi czyta moje rozdziały. Uwierzcie mi - każdy komentarz jest na wagę złota. Zawsze staram się pisać najlepiej jak potrafię - z mniejszym czy większym skutkiem. Nie poświęcam na rozdział tylko jednej godziny, czasami trwa to kilka, oczywiście rozłożone w czasie. Jeżeli Wy również coś piszecie to musicie wiedzieć, jak wielką motywacją jest każdy komentarz. Tymczasem sprawdzam - nie ma ani jednego. To tak, jakby ktoś nie doceniał mojej pracy, co odbiera mi niemal całkowicie motywację. Piszę dla siebie, owszem, ale przecież także dla Was. Uwielbiam wszystkich moich czytelników i nawet, jeśli Wasze komentarze są bardzo krótkie, to i tak się uśmiecham i wiem, że mam dla kogo pisać :). Więc jeżeli Wy również mnie polubiliście, to dajcie w jakikolwiek sposób znać, że "przebrnęliście" przez rozdział. To sprawi, że będę wiedziała, że mam dla kogo pisać :)
_______________________________
Czerwone. Żółte. Zielone. Ruszyłam, hamując
gwałtownie po chwili. Znowu czerwone! Ścisnęłam prawą ręką kierownicę, dając
upust złości. Dawno nie było w Londynie aż tak dużego ruchu, abym przed jednymi
światłami już po raz drugi raz musiała się zatrzymywać. Byłam jednak w dogodnej
pozycji, bo siedziałam w trzecim aucie z kolei, co dawało mi nadzieję, że być w
może kiedyś w końcu dotrę na ostatnią
budowę tamtego dnia.
Oczywiście, żeby było jeszcze zabawniej,
miałam tam spotkać Malfoy’a. Generalnie nie miałam w zwyczaju dzwonić
specjalnie po inwestorów i ściągać ich na budowę, gdyż to moją rolą było
interesowanie się sprawami związanymi z przebiegiem prac, jednakże wcześniej
powiedziałam Blaise’owi o planowanej wizycie, a ten stwierdził, że to idealna
okazja, aby Malfoy mógł mi przedstawić pewne fakty, które udało mu się odkryć.
Nie miałam pojęcia jak wyglądał dzień pracy blondyna, ale skoro każdy termin i
godzina podana przez kogokolwiek zawsze była dla niego odpowiednia, to
pozostawało tylko zazdrościć.
Kiedy w końcu wydostałam się z ruchliwej
części, odetchnęłam z ulgą. Dojechanie do odpowiedniej budowy nie zajęło mi
dużo czasu, więc pozostawało mieć jedynie nadzieję, że dotrę do domu o
normalnej godzinie.
Starałam się zawsze wszystko skrupulatnie
sprawdzać, gdyż to ja byłabym odpowiedzialna za jakiekolwiek niezgodności, a
poza tym źle wykonana praca mogła się w przyszłości bardzo źle skończyć. Tym
razem również byłam bardzo dokładna, ku złości pracowników. Fakt, że kobieta
zajmowała kierownicze stanowisko na budowie był dla niektórych oburzający, ale
wiedziałam też doskonale, że wielu czuło przede mną respekt.
Gdy zdążyłam uzupełnić dziennik, siedząc w
samochodzie i trzymając go na kolanach, ktoś zapukał do okna. Poskoczyłam
gwałtownie, a serce zaczęło szybciej bić.
- Widzę, że pani
zakochana w pracy nie próżnuje – Malfoy uniósł lewą brew i oparł się łokciem
o drzwi auta, które mu otworzyłam. Miał na sobie czarne spodnie od garnituru i
białą koszulę, a także czarny krawat. Perfekcjonista jakich mało.
- Oczywiście, za
próżnowanie mi nie płacą – schowałam dziennik do torby i wyszłam z auta. –
Blaise wspominał o jakichś istotnych faktach, ale nie sądziłam, że zabierzesz
mnie na randkę właśnie do surowych ścian.
- Oczywiście, że
nie. Chciałem tylko cząstkowo poczuć, że jestem tu z tobą i to nasz dom jest w
budowie – skrzyżował ręce na piersi z cyniczną miną. – A poza tym… w tym kasku
i flanelowej koszuli wyglądasz cudnie, Granger. Tylko podać ci młotek i
pracownik fizyczny jak znalazł.
Nie miałam pojęcia dlaczego Malfoy tak
bardzo chciał mnie zdenerwować swoimi tekstami o uwielbieniu do mojej osoby,
czy też obraźliwymi, jednakże jeżeli zamierzał reprezentować sobą niski poziom,
to kim ja byłam, aby nie grać z nim w tę grę?
- Następnym razem
przebiorę się za pokojówkę – mrugnęłam prawym okiem i zamknęłam auto na klucz.
- I już zaczynasz
mówić konkretnie – zaśmiał się. – Właściwie to nie jest nic, czego nie mógłbym
ci powiedzieć przez telefon, ale chciałem zobaczyć cię w akcji.
Skinęłam głową. Złość rozsadzała mnie
momentami od środka, ale skoro obiecałam sobie spokój, to musiałam się tego
trzymać.
- Może pójdziemy
do jakiejś kawiarni? Myślę, że niezbyt stosownym jest rozmawianie na ten temat
tutaj, a poza tym etyka pracy nie pozwala mi na coś takiego.
- Jak sam
zauważyłeś, wygadam niczym pracownik fizyczny – odpięłam kask i chwyciłam go w
prawą dłoń – a więc twoja etyka pracy pewnie będzie musiała się lekko nagiąć.
- Możemy jechać do
ciebie, przebierzesz się i…
- Malfoy –
pokręciłam oczami. – Możemy pojechać do mnie i tam mi wszystko wytłumaczysz.
- Na zaproszenie
do twojego domu od dawna czekałem – zaśmiał się. – Pojadę zaraz za tobą.
Kiedy oddalił się nieco, ze zgrozą
zauważyłam, że wsiadł do białego BMW E90. Uwielbiałam swojego srebrnego Fiata
Punto II, ale fakt, że Malfoy zmieniał samochody, którymi przyjeżdżał niemal
jak ja bluzki, był nieco przytłaczający.
Na całe szczęście dojechanie do mojego domu
nie stanowiło większego problemu. Nigdy nie zazdrościłam nikomu i starałam się
nie zwracać uwagi, że mój dom na pierwszy rzut oka nie wyglądał jak rezydencja
bogatych ludzi, gdyż zajmowałam jeden z bliźniaczych domów w dzielnicy, gdzie
wszystkie domki były z zewnątrz niemal identyczne. W środku oczywiście, w miarę
możliwości finansowych, starałam się urządzić bardzo nowocześnie, nie
spodziewam się jednak zbytniej wylewności ze strony Malfoy’a w epitetach
określających mój dom.
Zaparkowałam w garażu, robiąc tym samym
miejsce na podjeździe dla mojego gościa. Przez całą drogę szedł za mną w niezwykłej
ciszy.
- Usiądź w
salonie, zaraz do ciebie dołączę – skinęłam głową, wskazując tym samym
blondynowi kierunek. Bez zbędnych słów poszedł do salonu. Sama poszłam do
sypialni.
W pośpiechu ściągnęłam koszulę i narzuciłam
na siebie kremową tunikę. Postanowiłam zostawić dżinsy i tenisówki, jedynie
przemyć twarz zimną wodą.
- Ładnie się
urządziłaś, Granger – Malfoy, jak się mogłam spodziewać, siedział na kanapie z
rozłożonymi na oparciu rękoma. – Gratuluję gustu, widać tutaj mądrą rękę osoby
znającej się na rzeczy.
- Gdybym nie
rozmawiała z tobą uznałabym, że to komplement – skrzyżowałam ręce na piersi. –
Chciałbyś czegoś do picia?
- Przez grzeczność
nie odmówię. Najlepiej to, co ty uwielbiasz w dokładnie tych samych proporcjach,
jednak jeśli chodzi o cukier to jedna łyżeczka.
Uniosłam prawą brew.
- Czy może
chciałby pan coś jeszcze zamówić?
- Jednak daj sobie
spokój z tą pokojówką. Świetnie pasowałby teraz mundurek kelnerki.
- Malfoy, daruj
sobie. Nie jesteśmy dziećmi.
- Jasne – zaśmiał
się. – Ale pamiętam, że zawsze w szkole chciałem cię podenerwować w taki
sposób. Teraz mam przynajmniej ku temu sposobność.
Pokręciłam jedynie oczami z dezaprobatą. W
obecności Malfoy’a czułam się, jakbym była uczennicą. Niższych klas. Kiedy
chłopcy uwypuklali swoje zainteresowanie poprzez zaczepianie dziewczynek.
Najwidoczniej niektórzy, mimo wzrostu ciała i pozornie wysokiej inteligencji,
cały czas mentalnie byli na jednym poziomie.
- Schlebia mi, że
już wtedy przejawiałeś niezwykłe zainteresowanie mną. Wybacz, idę ci zrobić to,
co ja uwielbiam, dokładnie w tych samych porcjach, ale z jedną łyżeczką cukru.
- Jak ty dobrze
mnie znasz – uśmiechnął się rozbrajająco.
Kiedy przygotowywałam kawę, uśmiechnęłam się
mimo woli. Przemknęła mi bowiem przez głowę myśl, że Malfoy był dużym
dzieckiem. Nie było to oczywiście nic osobistego. Po prostu… czasami czułam się
tak bardzo przytłoczona problemami, że przybywało mi lat. Tymczasem Malfoy był
dokładnie w moim wieku…
- Proszę, panie
uwielbiający pracownice fizyczne – położyłam na stoliku dwie filiżanki kawy. –
Stwierdziłam jednak, że proces cukrowania jest zbyt skomplikowany dla mnie,
więc koniecznie musisz mi pokazać jak robić to dobrze. W którą stronę mieszać,
pod jakim kątem przechylić łyżeczkę… te fakty są niezwykle istotne, a więc
słucham – usiadłam wygodnie obok blondyna, ignorując fakt, że jego ręce nadal
zajmowały całą szerokość kanapy.
- Dla chcącego nic
trudnego. Nie mamy jednak aż tyle czasu, więc pozwolę sobie zapisać ciebie na
prywatne korepetycje w innym terminie. Chciałbym teraz powiedzieć ci coś
istotnego. Jak wiesz, dzięki twojemu pełnomocnictwu uzyskałem dostęp do
archiwum. Oczywiście nie naginam nigdy prawa, działam czasami nieco ponad
zasady, ale nie podlega to karom, więc spokojnie Granger, nie ściągnę na tę
sprawę złego światła – uśmiechnął się drwiąco, mieszając łyżeczką kawę. – Jak wspomniałem
wcześniej, nie będę się tym zajmował pełnowymiarowo, chciałem raczej udostępnić
ci to w pewnym stopniu, a co ty byś z tym dalej zrobiła, zależałoby wyłącznie od
twoich decyzji. Okazało się jednak, że w dokumentach było wiele innych, które
ktoś musiał stamtąd zabrać.
- Zaraz, zaraz –
odłożyłam filiżankę, przyglądając się blondynowi ze zmarszczonym czołem. – Czy ty
właśnie zasugerowałeś, że ktoś mógł w nich grzebać bez zgody?
- Co więcej:
musiały się tam znajdować dokumenty, które po głębszym przeanalizowaniu mogłyby
tę osobę obciążyć.
Splotłam ręce na kolanach i wpatrywałam się
w kciuki, którymi zataczałam okręgi, dzięki którym ocierały się nawzajem.
- A więc
potencjalny zabójca moich rodziców musiał maczać w tym palce – westchnęłam.
- Owszem.
- Nie można jakoś
sprawdzić, kto mógł mieć z nimi styczność?
- Cóż, gdybyśmy
mówili o krótkim okresie czasu to byłoby to możliwe, lecz nie zawsze. Tymczasem
upłynęło zbyt wiele lat, aby udało nam się przyjrzeć bliżej sprawie pod tym
kątem. Akta póki co zostawiłem u siebie, chciałem ci tylko powiedzieć o swoim
odkryciu. Przeglądnę je i dostarczę, może będę w stanie znaleźć coś, co pomoże.
- Jestem ci
naprawdę wdzięczna, że się tego podjąłeś… oczywiście o wynagrodzeniu porozma…
- Nie porozmawiamy
wcale, Granger – przerwał mi, lecz wyraz twarzy był zadziwiająco łagodny. – Co najwyżej
będziesz mogła mnie zaprosić na kolację.
- Z wielką chęcią –
pokręciłam oczami. Temat był skończony, ale tylko póki co. Nie chciałam być
dłużniczą Malfoy’a.
Blondyn odłożył filiżankę i oparł się o
kanapę, tym razem ułożył na oparciu tylko jedną rękę.
- Naprawdę jestem
pod wrażeniem tego, jak wykończyłaś swój dom. Nie sądziłem, że twój zawód
wymaga także zdolności architekta.
- Bo teoretycznie
nie wymaga – wzruszyłam ramionami. – Nie oznacza to jednak, że nie są mile
widziane. Zawsze lepiej jest mieć świadomość, że kierownik twojej budowy
zauważy zestawienie kompletnie niepasujących do siebie rzeczy. Co do mojego
domu to głównym składnikiem było rozplanowanie małej przestrzeni i maksymalne
jej powiększenie…
- Ugotujmy sobie
dom – wtrącił z uśmiechem, na który odpowiedziałam skinieniem głowy.
- Nieskromnie
powiem, że jestem z efektu końcowego bardzo dumna. Oczywiście zostaje jeszcze
wiele do poprawki, ale generalnie poważniejszych zmian nie przewiduję.
- Chociaż nie
jesteś architektem, to chyba właśnie ciebie prosiłbym o pomoc, gdybym znowu miał
się urządzać.
- Przysługa za
przysługę? – zaśmiałam się ciepło. Dopiero po chwili się zreflektowałam, jednak
uśmiech nie zniknął z mojej twarzy.
To nie była przecież hipokryzja, prawda?
Nikt nie powiedział nigdy, że zabronionym jest, by uśmiechać się do osoby, za
którą się nie przepada. A nawet nie z osoby, a raczej z osobą.
- Oczywiście. Mam
nadzieję, że nie wywalisz mnie wtedy za drzwi z krzykiem, że mam się odczepić?
- Pożyjemy,
zobaczymy – pokręciłam głową, a kąciki ust nieznacznie uniosły się. – Zaproponowałabym
ci ciasto, ale niestety ostatnimi czasy nie miałam kiedy uzupełnić zapasów, a
nie spodziewałam się gości…
- Awansowałem do
rangi gościa, tak? – uniósł prawą brew. Nie miałam pojęcia od czego zależało,
którą poruszał, ale czasami wyglądało to zabawnie. – Chyba mnie przekonałaś i
będę cię częściej odwiedzał.
- Jeśli tylko
chcesz – powiedziałam.
Widziałam doskonale, że wprawiłam go tym w
zakłopotanie, jednak udałam, że nie zwróciłam na to najmniejszej uwagi.
- Muszę się już
zbierać – zadeklarował po kilku minutach rozmowy. – Zaczyna robić się ciemno…
- Jeszcze raz bardzo
ci dziękuję za wszystko.
- Nie sądziłaś
nigdy, że zostaniemy partnerami, prawda? – zaśmiał się, opierając o framugę
drzwi frontowych. Sama oparłam się o ścianę, krzyżując ręce na piersi.
- Oczywiście, że
nie, panie Malfoy.
- Pani Granger,
znowu zaczynamy od początku – pokręcił oczami. – Nie mniej jednak, dziękuję za
ugoszczenie mnie i będę pamiętał o obiecanej przysłudze – otworzył drzwi,
jednak odwrócił się i zawołał przez ramię: - to do zobaczenia, Granger!
- Pa, Malfoy!
Kiedy zamknęłam za nim drzwi, uświadomiłam
sobie przerażającą prawdę. Cały czas się uśmiechałam.
~*~*~*~
- Hermiona,
Hermiona, Hermiiii! – usłyszałam przesadnie piskliwy głos po drugiej stronie.
- Uspokój się, weź
głęboki oddech i powiedz mi co się takiego stało.
- Wiesz, byliśmy
dzisiaj z Harry’m na zakupach i postanowiliśmy wstąpić do jubilera, bo zbliżają
się urodziny mamy… - przełożyłam telefon do lewej ręki, prawą próbując ściągnąć
spodnie - … i wiesz ty co? Kupiliśmy już obrączki! Normalnie napatrzeć się na
nie mogę, takie są śliczne! Stwierdziliśmy, że chyba coś na nich wygrawerujemy,
ale nie chcę niczego trywialnego, tylko rzadko spotykanego. Nasze imiona byłyby
dość pospolite, ale… nie o tym chciałam mówić. Jutro sobota, po pracy mogłabyś
wybrać się ze mną na poszukiwania sukni?
- A nie możesz iść
z Harry’m? – zasugerowałam, uśmiechając się. Udało mi się ściągnąć spodnie,
więc byłam w samej bieliźnie.
- Nie wierzę w te
wszystkie przesądy, ale to raczej jest tradycja, że mężczyzna nie widzi sukni
przed ślubem. Nasze wesele we wrześniu, zostały tylko cztery miesiące, nawet
nie… proszę cię Hermi, bądź dobrą przyjaciółką!
Zaśmiałam się. Czy wszyscy ludzie, którzy
mnie otaczali, musieli zachowywać się jak dzieci?
- Dobrze, nie ma
problemu…
- Już nigdy nie
poddam wątpliwości faktu, że jesteś cudowną przyjaciółką!
- Nawzajem, Ginny.
- Dobra, kończę.
To jutro…
- Przyjadę po
ciebie zaraz po pracy.
- Dziękuję,
kochana jesteś!
~*~
Jak obiecałam, tak też zrobiłam.
Ginny przez całą drogę mówiła o tym, jaka to
nie jest podekscytowana zbliżającą się wielkimi krokami uroczystością. Oczywiście
sprawy dotyczące fotografa, rezerwacji restauracji… dawno zostały rozwiązane,
jednak nieco mniej pilne zostawiano. Tymczasem, jak przekonywała przyjaciółka,
tylko cztery miesiące mogły nie wystarczyć.
- Trudno będzie mi
zmierzyć sukienkę i właściwie to dzisiaj skończy się chyba tylko na oglądaniu,
ale wiesz… - kiedy zaparkowałyśmy, wyciągnęłam wózek przyjaciółki i pomogłam
jej na nim usiąść, co oczywiście nie powstrzymywało ją przed ciągłym mówieniem
- … jakoś muszę się rozeznać. Być może wezmę od nich katalogi i uszyją mi
później na miarę… sama nie wiem – nacisnęłam przycisk przy windzie.
Znajdowałyśmy się na parkingu podziemnym i chociaż sama skorzystałabym ze
schodów, to jednak z Ginny sprawa wyglądała nieco trudniej.
- Już to widzę…
Harry stoi przy ołtarzu a ja jadę do niego – uśmiechnęła się krzywo. – Tak naprawdę
to chciałabym chodzić. Ale tylko na ten jeden dzień, uwierz mi – znalazłyśmy się
na pierwszym piętrze galerii. Ginny od razu skierowała się do planu, gdzie
zamierzała znaleźć jeden z dwóch znakomitych
sklepów. Czułam, że ten znakomity równy jest niezwykle drogiemu, ale nie
zamierzałam oponować. Skoro obiecałam towarzystwo, to nie zamierzałam się
wycofywać nawet, jeśli szukanie sukni ślubnej przysparzało mi bólu psychicznego.
Pomogłam przyjaciółce przedostać się do
sklepu. Brnęłyśmy wśród śpieszących się wszędzie ludzi, którzy nie zwracali na
nas najmniejszej uwagi.
- O, tam! – Ginny uśmiechnęła
się.
Sklep był bardzo rozległy i przed wejściem
znajdowały się bramki. Nie wiedziałam jakim cudem ktoś mógłby ukraść
niepostrzeżenie zajmującą dużo miejsca suknię, ale skwitowałam ten widok
jedynie wzruszeniem ramionami.
Przyglądając się wiszącym nad ladą zdjęciami
kobiet w sukniach, niemal wpadłam na kogoś.
- Przepra…
MALFOY?!
Blondyn uniósł lewą brew.
- Granger? Jesteś
chyba ostatnią osobą, której bym się tutaj spodziewał – zaśmiał się.
- Co ty tu…
- Przepraszam, ale
pańska dziewczyna prosi o podpowiedź – podeszła do nas kobieta z przyklejonym uśmiechem
na twarzy. Miała na sobie kremową elegancką sukienkę, jednak wyglądała tak,
jakby jej jedynym marzeniem było zamknięcie w końcu sklepu i cieszenie się
weekendem, który dla wielu już nadszedł.
- Oczywiście –
skinął głową i oddalił się. Zniknął za przejściem prowadzącym do osobnej sali,
w której z pewnością oprócz przymierzalni było także podwyższenie, po którym
kobiety mogły przejść, aby zobaczyć jak się prezentują.
- Malfoy się żeni?
– obok mnie znalazła się nagle Ginny.
- Nie mam pojęcia –
pokręciłam głową, chociaż w sercu czułam się nieco oszukana. Nie dlatego, że
uważałam go jako potencjalnego kandydata na zapełnienie pustki w sercu po
Ronaldzie, jednak Blaise wspominał o delikatnej sytuacji, byłam więc całkowicie
przekonana, że jakaś dziewczyna musiała go niezwykle zranić. – I jak, znalazłaś
coś?
- Oczywiście, że nie! – zmarszczyła czoło,
patrząc na mnie jak na osobę, która jest niespełna rozumu. – Chciałam cię tylko
poprosić, żebyś ty też się rozejrzała… jeśli uznasz, że jakaś suknia mi pasuje,
to pokaż, okej?
- Obiecuję –
uśmiechnęłam się i zaczęłam przeglądać wieszaki. Przerzucałam jednak suknie
bezmyślnie, gdyż mój umysł przez cały czas zaprzątnięty był myślą o Malfoy’u. Jeżeli
pozwolił dziewczynie, która niezmiernie go zraniła, na powrót do siebie, a w
tamtym momencie przymierzała właśnie suknię… Być może miała zostać druhną –
oczywiście nie wierzyłam, że blondyn był przesądny. Niewątpliwie przedstawiał
grupę ludzi postępowych, których poglądy nie zawsze pokrywały się z moimi,
jednak wiedziałam, że nie wierzyłby w wymyślone pokolenia temu brednie.
Pomimo przedstawianego wszystkim własnego
obrazu o niezwykłej niezależności i powściągliwości, a także niemal całkowitemu
zapominaniu o emocjach i uczuciach, Malfoy miałby być w rzeczywistości zupełnie
inny? Poznałam go oczywiście od nieco dziecinnej strony, ale nie sądziłam, że
aż tak bardzo można skrywać swoje prawdziwe ja.
- Hermi, mogłabyś
tutaj podejść?
Wyprostowałam ręce i uśmiechnęłam się.
- Nie sądzisz, że
ta jest cudowna?
- Ginny, może
weźmiesz katalogi i w domu przyjrzysz się tym wszystkim sukniom bliżej?
Rudowłosa odwiesiła sukienkę i skinęła
głową, co mnie niezmiernie zdziwiło. Znalazła się obok ekspedientki, która z
uśmiechem wręczyła jej dwa grube katalogi.
- Chyba z miesiąc
zajmie mi przeglądanie tego wszystkiego – narzekała przez całą drogę do windy.
Drugi sklep był na drugim piętrze.
- Dlatego akurat
masz cztery, żeby przez dwa kolejne krawcowa cię zmierzyła, ostatnie poprawki…
- Bardzo śmieszne –
burknęła, krzyżując ręce na piersi. Popchnęłam jej wózek i wcisnęłam odpowiedni
przycisk. – Ciekawe jak ty będziesz się zachowywała, kiedy przyjdzie twoja
kolej.
- Nie wiem –
pokręciłam głową. Nie zamierzałam mówić niczego w stylu „o ile w ogóle
przyjdzie”, bo to byłoby bezcelowe.
Drugi sklep, na całe szczęście, był dużo
mniejszy. Nie znaczyło to jednak – co miałam odkryć już wkrótce – że gorzej
wyposażony. Poddałam się już na starcie, co Ginny przyjęła z lekceważącą miną i
spojrzeniem godnym obrażonej dziewczynki. Nie przejęłam się oczywiście zbytnio
i usiadłam na bardzo wygodnej, kremowej kanapie. Tuż obok niej stał stolik
pełen różnych gazet. Ich tematy były oczywiście suknie ślubne, a także
garnitury.
- Granger, to
zadziwiające, jak często ostatnio na siebie wpadamy – wzdrygnęłam się
delikatnie, kiedy zostałam oderwana od czytania jednego z artykułów. Po głosie
poznałam, że obok mnie usiadł Malfoy.
- Jeszcze trochę a
pomyślę, że faktycznie los chce nas połączyć – zaśmiałam się, jednak nie
odrywałam wzroku od fotografii. Patrzyłam właśnie na złączone dłonie, na
których widniały obrączki.
- A widzisz?
Cieszę się, że w końcu doceniłaś moje i jego starania.
- Twoja dziewczyna
szuka sukni ślubnej? – zapytałam nagle, chociaż sama nie wiedziałam dlaczego.
- Spokojnie –
uśmiechnął się – w moim sercu zawsze znajdzie się miejsce dla ciebie.
- Będę spała
spokojnie w takim razie. Ginny nie chciała przyjść z Harry’m, bo uważa, że tak
nakazuje tradycja. A ty ją łamiesz – sama nie wiedziałam, dlaczego to mówiłam.
- Nie wiedziałem,
że posądzasz mnie o wierzenie w coś takiego – uniósł lewą brew i skrzyżował
ręce na piersi. Rozejrzał się po sklepie i westchnął. – Wy, kobiety, zawsze
robicie zakupy tak długo, jakby chodziło o kupno samochodu mającego służyć co
najmniej dwadzieścia lat.
- Wyjątki
potwierdzają regułę – wzruszyłam ramionami.
- Jeśli powiesz, że
nie spędzasz tyle czasu na zakupach, to chyba ci się zaraz oświadczę.
- Tak, będę nosiła
pierścionek na zmianę z twoją przyszłą żoną – zironizowałam.
- Granger, wy
jeszcze nie miałyście okazji się poznać! – wypalił nagle. – Poczekaj no – wstał
i zniknął za jednym z zakrętów. Nie dostrzegałam nigdzie również Ginny, więc z
westchnieniem powróciłam do lektury czasopisma. Nic innego mi nie pozostało.
- To jest ta
Hermiona Granger, o której tyle słyszałaś – usłyszałam nagle. Odłożyłam gazetę
i wstałam… niemal z przerażeniem na twarzy.
Stała przede mną Astoria, siostra Malfoy’a.
- Hej, stało ci
się coś? – zapytała z troską. – Hermiono, może usiądziesz?
- Nie, nie –
starałam się uspokoić.
Malfoy musiał mieć niezły ubaw, kiedy
wspominałam o jego dziewczynie. Zachowywałam się jak zazdrosna dziewczyna,
która czuje zagrożenie ze strony konkurencji.
- Przepraszam,
czasami jak zbyt szybko wstanę tak mi się dzieje – przygryzłam delikatnie
wargę. – Bardzo miło mi ciebie poznać, Astorio. Podczas przyjęcia nie miałyśmy
niestety możliwości, aby wymienić więcej niż parę słów…
- Mnie również –
podała mi dłoń. – Wybaczysz? Chętnie porozmawiałabym z tobą dłużej, ale Draco –
rzuciła bratu niemal mordercze spojrzenie – tak bardzo jest znudzony zakupami,
że chwila moment, a ucieknie.
- Tak, tak, też
cię kocham – pokręcił oczami.
Astoria pożegnała się i odeszła.
- No to powiem ci,
że gust masz niezły – skwitowałam.
- Skoro
podejrzewałaś mnie o wierzenie w brednie, to byłaś w błędzie. Ale o Astrorii
przecież nie wspomniałaś. Do czego to doszło, żebym to ja musiał z nią chodzić
i szukać sukienek na ślub.
- Chciała znać
męską opinię.
- Aha, męską. Już
nigdy więcej nie pojadę na żadne zakupy z żadną kobietą. No chyba, że z tobą –
zaśmiał się.
Zawtórowałam mu. Poczułam dziwną ulgę.
Pierwsza! Lecem bo chcę czytać!
OdpowiedzUsuńDE
Skomentowałam :) Dracuś skradł moje serce i rozdział jest zajefajny, bo jest Dramione <3
OdpowiedzUsuńPozdrowionka i dawajmitunastępnyrozdział,
DE
Hejo! :3 Dzisiaj krótko, bo mam sporo do czytania (:
OdpowiedzUsuńRozdział jak zawsze wspaniały! Kocham Cię za to, że był Draco! Jak ja go kocham! ♡ Zaczynam się zastanawiać, czy mam go ustąpić Hermonie....
Ach! Ginny i Harry biorą ślub! Biorą ślub! Nawet nie wiesz, jaka ja jestem happy! Już nie mogę doczekać się tego dnia! Ha! Założę się, że Hermiona będzie świadkową! Jak nic! I pójdzie na wesele z Draco! Proszę! Tylko powiedz, że tak będzie! :D
Jej! Oni często na siebie wpadają! Naprawdę los chce ich połączyć! I ja się z tym zgadzam! Ma tak być, bo się załamię.... Ale to przecież Dramione ma być! Sama tak mówiłaś, więc trzymam Cię za słowo! ^.^
Ha! Hermiona była zazdrosna! Jak ja chciałbym zobaczyć jej minę, jak zobaczyła Astonię! :D
I ja chcę, by Ginny nie musiała już jeździć na wózku...
Czekam kochana na nn! Potopu weny twórczej życzę! Pozdrawiam gorąco i ślę całusy! :***
PS. Zapraszam w wolnej chwili do mnie :D
madziula0909
Hej! Rozdział świetny, ale muszę przyznać, że mnie przestraszyłaś! NIGDY więcej masz nie pisać czegoś takiego! Ja naprawdę myślałam, że on się będzie żenić!...
OdpowiedzUsuńA tak to wszystko normalnie. Cały czas jestem pod wrażeniem tego, jak piszesz opisy ;)
A o komentarze się nie martw. Domyślam się, że to może... denerwujące, że ktoś czyta, ale nie komentuje, ale wyświetlenia tez o czymś świadczą ;) Piszesz świetnie i masz dla kogo! (np. dla mnie!!!)
No to pozdrawiam, życzę weny! ;)
Haha :D Przepraszam, ale muszę to napisać - zrobiłam to specjalnie. Wiem, wiem, jestem wredna :< Ale miałam nadzieję, że osiągnę właśnie taki efekt i cieszę się, że mi się to udało :* Nie planuję jednak niczego w podobnym tonie, wiec spokojnie :D.
UsuńZakochałam się! Rozdział był idealny! Przepełniony momentami Dramione, co oczywiście uwielbiam. Ich przekomarzanie się ze sobą wychodzi ci na prawdę dobrze. Każda odpowiedź czy to Dracona, czy Hermiony jest przemyślana i adekwatna do danej sytuacji. Jestem wniebowzięta -tak w skrócie xD Oczywiście zazdrosna Hermiona ze sklepu z sukniami ślubnymi mnie oczarowała. Coraz ciekawiej się zapowiada, a ja wręcz nie mogę się doczekać! Twój Draco może i jest troszeczkę dziecinny, jak to nazwała Hermiona, lecz ja widzę w nim dorosłego mężczyznę, który podchodzi z dużym dystansem do świata. Cieszę się, że ich "sprawy" idą w dobrym kierunku i że może niedługo dowiemy się czegoś nowego w sprawie zabójstwa rodziców Hermiony. Życzę Ci dużo weny i pisz jak najszybciej kolejny rozdział, bo nie mogę się go już doczekać :*
OdpowiedzUsuńPS. Doskonale rozumiem Twoją prośbę o opinię. Dla każdego bloggera ważna jest opinia innych. Niby piszesz dla siebie, lecz lubisz również przeczytać, czy to co robisz jest dobre czy złe. Mam dokładnie to samo i staram się również o to apelować, lecz nie udaje się to zazwyczaj.
http://bring-me-to-life-dramione.blogspot.com
Hejka kochana :) Wybacz, że tak długo nie wpadałam ,ale normalnie mam w szkole urwanie głowy.Na nic nie mam czasu.Ale nawiązując do rozdziału. Jest świetny, bardzo mi się podobał.Cudny ten pomysł ze ślubem tak w ogóle Ginny i Harry biorą ślub aww <3 Cudnie i zazdrosna Hermiona pomysł normalnie the best <3 NO i Draco.. Co tu więcej mówić on jest najlepszy ^^
OdpowiedzUsuńCzekam na kolejny rozdział i psotaram się być już na bieżąco.
Pozdrawiam :)
Piszę dopiero teraz, ale przeczytałam od razu ;) Po prostu zapomniałam o tym, że nie napisałam komentarza ;)
OdpowiedzUsuńTak się cieszę, że Ginny i Harry biorą ślub!!!! Już nie mogę się go doczekać ;)
Jak zobaczyła tam Draco to myślałam, że już po mnie i że on się żeni, ale uffff ;) W ogóle uwielbiam sposób w jaki ze sobą rozmawiają ;) Po prostu nie można przestać się śmiać.
Jeśli chodzi o rodziców Hermiony, to mam nadzieję, że jak najszybciej znajdą tego kierowcę i że zgnije on w więzieniu ;)
Nie mogę się już doczekać kolejnego rozdziału :)
Życzę weny i pozdrawiam :)
Maggie Z.
Wybacz, że ja dopiero teraz, ale szkoła i te sprawy... ;/ No w każdym razie rozdział jak zawsze nieziemski! Rozmowy Draco i Hermiony, przekochane, a ta scena z Astorią... :D Już myślałam, że Malfoy faktycznie się żeni! ;O Cieszę się, że Harry i Ginny się żenią. :3
OdpowiedzUsuńZastanawiam się... czy ten ktoś z wypadku samochodowego rodziców Hermi okaże się kimś znajomym?
Pozdrawiam cieplutko i wysyłam wielkie paczki pełne kolorowej weny! :*
Ps: Mogłabyś dodać obserwatorów bloggera na bloga? :* Bo chciałam dodać do obserwowanych, a nie posiadam google + ;)
UsuńFantastyczny rozdział Podoba mi się w nim najbardziej to, że Hermiona i Draco tak świetne się dogadują. Ich rozmowy są takie przyjemne, bardzo lubię je czytać. Zazdrosna Hermiona :)!! Robi się oraz ciekawiej! ;)
OdpowiedzUsuńCharlotte